Dzieje Zaolzia              Historie Těšínska
Zachodnia część Księstwa Cieszyńskiego
Západní část Těšínského knížectví
1918–20. Podział



W latach 1918–20 doszło do zaciekłego sporu o Śląsk Cieszyński pomiędzy odradzającymi się państwami – Polską i Czechosłowacją. Dwa wybijające się na niepodległość narody, których polityczni przedstawiciele podczas I wojny światowej podkreślali konieczność bliskiej współpracy i przyjaźni, popadły nagle w ostry konflikt.

Śląsk Cieszyński od wieków stanowił teren pogranicza kultur. Oderwany w XIV wieku od Polski stał się lennem Czech, a od 1526 roku wraz z nimi wchodził w skład monarchii Habsburgów. Kilkusetletnia przynależność do ziem korony czeskiej, dominacja czeskiej i niemieckiej szlachty, funkcjonowanie czeskiego od XV do XVIII wieku jako języka urzędowego (obok łaciny i niemieckiego) – nie zmieniły etnograficznego charakteru kraju. Polski ruch narodowy rozwijał się tutaj od lat 40. XIX wieku, gdy szersze grupy mieszkańców zaczęły przekształcać się we wspólnotę obywateli i uczestniczyć w życiu społecznym. Polskie życie narodowe nie objęło jednak w większej mierze powiatu frydeckiego, a w niektórych miejscowościach powiatu frysztackiego doszło do ostrej rywalizacji z czeskim ruchem narodowym, wspieranym zarówno przez napływ czeskiej kadry technicznej i przedsiębiorców, jak też przez część ludności śląskiej.

W 1918 roku polityczna przynależność Śląska Cieszyńskiego była niezmiernie skomplikowana. Razem z odrębnym kulturowo i etnograficznie Śląskiem Opawskim tworzył tzw. Śląsk austriacki ze stolicą w Opawie, w której urzędował prezydent krajowy i działał wspólny sejm śląski. Sądownictwo podlegało wyższemu sądowi krajowemu w Brnie, a dyrekcja kolei znajdowała się w Ołomuńcu na Morawach. Wojskowo podporządkowany był dowództwu w Krakowie. Kościół katolicki podlegał zaś diecezji wrocławskiej, której stolica biskupia należała wtedy do Niemiec.

Według spisu ludności z 1910 roku, większość ludności Śląska Cieszyńskiego stanowili Polacy (55%), Czechów było 27%, Niemców 18%. Polacy zdecydowanie przeważali w powiatach frysztackim i cieszyńskim, mieli też dużą przewagę w powiecie bielskim. Powiat frydecki był w znaczącej większości czeski. Niemcy stanowili poważny odsetek mieszkańców miast, a w Cieszynie, Bielsku, Boguminie, Frydku i w kilku wsiach w okolicy Bielska i Bogumina byli większością. Stanowili grupę najlepiej usytuowaną ekonomicznie i najbardziej wpływową politycznie przed 1918 rokiem.

Specyficzną grupę stanowili tzw. ślązakowcy, zwolennicy Śląskiej Partii Ludowej, kierowanej przez Józefa Kożdonia, głoszącego hasło „Śląsk dla Ślązaków” i tezę, że Ślązacy są języka polskiego, ale kultury niemieckiej, a także odrzucającego wszelką współpracę z polskimi stronnictwami. Przed 1918 rokiem byli oni też wrogo nastawieni do czeskiej obecności na Śląsku Cieszyńskim.

Także pod względem wyznaniowym ludność Śląska Cieszyńskiego była bardzo zróżnicowana. Dominowało wyznanie katolickie (75%), liczną grupę stanowili ewangelicy (21,5%), przede wszystkim narodowości polskiej.

Gdy klęska i rozpad Austro-Węgier były już nieuniknione, przedstawiciele obu narodów zaczęli przygotowywać się do przejęcia władzy na swoich ziemiach. Polscy działacze przyjęli 12 października 1918 w Cieszynie rezolucję o przynależności całego Śląska Cieszyńskiego do Polski, a 19 października powołali Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego (RNKC), której prezydium tworzyli przywódcy trzech stronnictw: ks. Józef Londzin (Związek Śląskich Katolików), Tadeusz Reger (Polska Partia Socjalno-Demokratyczna) i Jan Michejda (Polskie Zjednoczenie Narodowe, zrzeszające przeważnie ewangelików).

Powołany przez Czechów w Polskiej Ostrawie Zemský Národní výbor pro Slezsko (ZNV) również rościł sobie pretensje do kontroli nad całym Śląskiem Cieszyńskim. Oba organy przejęły kontrolę nad obszarami, które mniej więcej pokrywały się z podziałem etnicznym regionu. Wojska austriackie zostały rozbrojone. 5 listopada 1918 RNKC i ZNV podpisały umowę, w której dokonały tymczasowego rozgraniczenia Śląska Cieszyńskiego. Powiaty cieszyński, bielski i większość frysztackiego znalazły się pod kontrolą RNKC. Zachodnia część frysztackiego i frydecki – pod władzą ZNV. Ostateczne porozumienie w sprawie granicy pozostawiono do rozstrzygnięcia rządom w Warszawie i w Pradze. Obie strony zaczęły jednak utrwalać swoją władzę na kontrolowanych przez siebie obszarach.

23 stycznia 1919 wojska czechosłowackie w liczbie 14–16 tysięcy żołnierzy (głównie legionistów czechosłowackich przybyłych właśnie z Francji i Włoch) zaatakowały rządzoną przez RNKC część Śląska Cieszyńskiego. Polacy nie byli przygotowani na odparcie ataku. Ich siły liczyły na początku walk ok. 2 tysiące żołnierzy (pod koniec ok. 4800), wspieranych przez miejscową milicję (600–1300 mężczyzn) oraz ludność cywilną. Linia frontu zatrzymała się na Wiśle w okolicach Skoczowa.

30 stycznia, pod naciskiem państw Ententy, doszło do zawieszenia broni, a 3 lutego 1919 delegaci Polski i Czechosłowacji w Paryżu podpisali umowę, według której o przyszłości spornego obszaru miała zadecydować paryska konferencja pokojowa. 12 lutego do Cieszyna dotarła Międzysojusznicza Komisja Kontrolująca. Ponieważ czeskie wojska ociągały się z wykonaniem polecenia wycofania się za linię demarkacyjną, 24 lutego do Cieszyna przybyli z Warszawy przedstawiciele Misji Międzysojuszniczej z francuskim gen. Henrim Niesselem na czele. Dwa dni później wojska czeskie ustąpiły za wyznaczoną linię, a Wojsko Polskie mogło powrócić do Cieszyna.

Wyznaczono linię demarkacyjną, która miała rozgraniczać obszar wpływów wojskowych Polski i Czechosłowacji, nie pokrywała się ona jednak z granicą z 5 listopada 1918, która nadal miała obowiązywać jako rozgraniczenie administracji RNKC i ZNV. Powodowało to bardzo duże komplikacje dla Polaków, gdyż np. Karwina miała nadal podlegać polskiej administracji, ale jednocześnie stacjonowały w niej czeskie oddziały i żandarmeria, które utrudniały funkcjonowanie polskich urzędów.

W lipcu 1919 w Krakowie odbyły się rozmowy przedstawicieli Polski i Czechosłowacji, które nie przyniosły rezultatu. Po odrzuceniu przez obie strony w sierpniu 1919 propozycji rozwiązania granicznego, przyznającego Polsce m.in. Cieszyn, Karwinę, Bogumin i Trzyniec, natomiast Czechosłowacji Orłową, Wędrynię, Jabłonków i Istebną, we wrześniu 1919 przyjęto propozycję plebiscytu. Polacy proponowali, żeby objął on wyłącznie powiat cieszyński i frysztacki, powiat bielski uznając za bezsprzecznie polski i zrzekając się powiatu frydeckiego, przeważnie czeskiego. Czesi przeforsowali jednak projekt plebiscytu na całym obszarze Śląska Cieszyńskiego, licząc także na głosy ślązakowców z powiatu bielskiego.

Przygotowania do plebiscytu przeciągały się przez wiele miesięcy, w czasie których narastało napięcie i stosowano coraz brutalniejsze środki, mające zapewnić zwycięstwo jednej ze stron. W styczniu 1920 na Śląsk Cieszyński przybyła Międzynarodowa Komisja Plebiscytowa. W lutym z tego terenu wycofano oddziały wojskowe polskie i czechosłowackie (pozostawiono jednak żandarmerię) i wprowadzono formacje francuskie i włoskie, które miały pilnować porządku. W lutym, marcu i w maju 1920 miała miejsce fala masowych wypędzeń Polaków z okolic Ostrawy i Orłowej. Do zamachów i strzelaniny dochodziło na całym obszarze Śląska Cieszyńskiego. Z polskiej strony na czeską uciekali opowiadający się za Czechosłowacją ślązakowcy.

Ostatecznie obie strony zrezygnowały z przeprowadzenia plebiscytu i zgodziły się na arbitraż mocarstw. W wyniku decyzji Rady Ambasadorów z 28 lipca 1920, Polska uzyskała słabiej uprzemysłowioną część Śląska Cieszyńskiego, zamieszkiwaną przez 94 tysiące Polaków (67,5%), 2 tysiące Czechów (1,7%) i 43 tysiące Niemców (30,7%); Czechosłowacja zaś otrzymała całe karwińskie zagłębie węglowe, huty (w tym największą w Trzyńcu) i połączenie kolejowe ze Słowacją. Teren ten zamieszkiwało 140 tysięcy Polaków (48,6%), 113 tysięcy Czechów (39,5%) i 34 tysiące Niemców (11,9%). Jednak na terenach powiatu frysztackiego i cieszyńskiego, na których Polakom najbardziej zależało, gdyż znajdowały się tam najbardziej aktywne skupiska polskiego życia narodowego na Śląsku Cieszyńskim, stanowili oni 69% ludności, Czesi zaś tylko 18,3%. To właśnie te dwa powiaty zaczęto wkrótce nazywać Zaolziem.

W okresie konfliktu z terytorium Śląska Cieszyńskiego zarządzanego przez Czechów oraz z okolic Morawskiej Ostrawy zostało wypędzonych 4–5 tysięcy Polaków, którzy znaleźli schronienie w barakach w Cieszynie i Oświęcimiu. Spora, lecz trudna do oszacowania liczba Polaków opuściła teren przyznany Czechosłowacji po lipcu 1920. Liczba wypędzonych Czechów, ślązakowców i Niemców z terytorium kontrolowanego przez Polaków waha się od kilkuset do tysiąca. Mimo że historia konfliktu z lat 1918–20 nie należała do najbardziej krwawych w XX-wiecznej Europie (liczba ofiar nie przekroczyła 300–500 osób), towarzyszyły jej skrajnie negatywne emocje. Kluczową rolę odgrywał w tym język, służący za narzędzie do podsycania nienawiści i utrwalania najbardziej negatywnych stereotypów i braku wzajemnego szacunku. Przebieg i rozwiązanie konfliktu wywołały wśród Polaków (szczególnie na Zaolziu) poczucie krzywdy, podważyły zaufanie do demokracji i mechanizmów cywilizowanego współżycia.

Świadomie wywołanej pogardy nie można było potem po prostu unieważnić. Na wiele lat zostało uniemożliwione nawiązanie szczerych i przyjaznych stosunków pomiędzy Polską a Czechosłowacją oraz utrudnione stało się podjęcie współpracy w kwestiach strategicznych, gdzie dyktował to chłodny pragmatyzm i interes obu państw.

----------------------------------
Zofia Kirkor-Kiedroniowa (członkini polskiej Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego):

W Pradze 28 października ogłoszona została Republika Czechosłowacka. […] Już o godzinie 9.30 [następnego dnia] zjawił się w starostwie frysztackim delegat czeskich stronnictw z żądaniem natychmiastowego uznania Národnígo Výboru [Rady Narodowej] w Pradze jako władzy suwerennej nad powiatem frysztackim. […]
Jasne było, że nie ma godziny do stracenia, jeśli się chce na Śląsku Cieszyńskim zapobiec „faktom dokonanym” przez Czechów. […] Profesorowie gimnazjum orłowskiego rozesłali uczniów do członków [polskiej] Rady Narodowej, by ściągnąć ich tegoż dnia na posiedzenie do „Ogniska” w hotelu gwarectwa w Dąbrowie.

Dąbrowa, 29 października 1918
Zofia Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, t. II, Ziemia mojego męża, Kraków 1988, s. 282–284.

----------------------------------
Proklamacja polskiej Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego:

Ludu Śląski!
Rada Narodowa dla Księstwa Cieszyńskiego, opierając się na zasadach prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona, uznanych przez wszystkie narody i państwa, i na jednomyślnej woli i zgodzie ludności Śląska, wyrażonej ostatnio na wiecach ludowych w Orłowej, w Boguminie, w Cieszynie, proklamuje uroczyście przynależność państwową Księstwa Cieszyńskiego do wolnej, niepodległej, zjednoczonej Polski i obejmuje nad nim władzę państwową.
Ze względu na dążenia narodu czeskiego, Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego oświadcza, iż ustanowienie ostatecznej granicy pomiędzy oboma bratnimi narodami: polskim i czeskim, pozostawia się porozumieniu pomiędzy rządami: polskim w Warszawie a czeskim w Pradze, w tym głębokim przekonaniu, iż rządy te będą się kierowały przy ustalaniu granicy istotną przynależnością narodową i wolą ludności.

Zofia Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, t. II, Ziemia mojego męża, Kraków 1988, s. 286.

----------------------------------
Ferdinand Pelc (wiceprzewodniczący Zemskiego Národnígo Výboru pro Slezsko):

Wieczorem [29 października] na zwołanym naprędce uroczystym zebraniu radnych na ratuszu w Polskiej Ostrawie ogłoszono powstanie państwa czechosłowackiego.
Poproszono mnie, abym przemówił do ludu, który zgromadził się przed ratuszem. Stało się. Niedający się opisać krzyk radości rozległ się, kiedy ogłaszałem, że naród jest wolny i przejmuje władzę nad swoimi sprawami. Następnie utworzony został pochód, który śpiewając pieśni narodowe i ciesząc się, odszedł do Morawskiej Ostrawy. […]
30 października przed południem przybyła na ratusz w Polskiej Ostrawie trzyosobowa delegacja, kierowana przez nauczyciela z polskiej szkoły w Polskiej Ostrawie, pana [Bolesława] Włodka. […] Delegacja oznajmiła mi, że przyszła w imieniu Rady Narodowej, która utworzyła się w Cieszynie, aby przejąć gminę polsko-ostrawską dla państwa polskiego. Kiedy oświadczyłem, że gmina Polska Ostrawa odrzuca jakiekolwiek polecenia Rady Narodowej i że już opowiedziała się za państwem czechosłowackim, delegacja zaczęła się usprawiedliwiać, że nie miała nic złego na myśli i że można by było podjąć współpracę w kwestii bezpieczeństwa i aprowizacji. Kiedy powiedziałem, że o wszystko zadbamy już sami, delegacja – przepraszając – odeszła. […]
Było jasne, że jeśli Polacy odważyli się przyjść do Polskiej Ostrawy, najbardziej czeskiej gminy w rejonie, która nigdy nie miała polskiej większości ani władzy, to zapewne pójdą bezwzględnie wszędzie, a zatem grozi nam poważny konflikt, który może mieć nieobliczalne skutki! […]
Chociaż na Śląsku, w szczególności zaś na Śląsku Cieszyńskim jeszcze przed wojną byliśmy bardzo słabym elementem i pomimo że byliśmy zagrożeni z dwóch stron, to jednak nasza przyszłość nie była już tak beznadziejna, w ręku bowiem mieliśmy ważną broń: przeciwko Niemcom i dotychczasowej niemieckiej władzy – niepowstrzymany rozwój myśli demokratycznej, przeciwko Polakom – wyższy poziom kultury. Demokracja i kultura były filarami, na których na Śląsku z sukcesem wsparliśmy swoją małą konstrukcję. Stały się także siłą napędową, która doprowadziła naród do sławetnego zwycięstwa, oraz fundamentami, na których nasza wolność mocno spoczywa!
W porównaniu do Polaków mieliśmy jeszcze jedną zaletę: większe zdolności organizacyjne i nowocześniejsze metody pracy.
Polska Ostrawa, 30 października 1918

O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 30, 38–40 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Franciszek Barteczek (Polak, oficer armii austriackiej):

30 października około godziny 11.30 zameldowałem dowódcy cieszyńskiego garnizonu, pułkownikowi Gerndtowi, członków Prezydium Rady Narodowej w osobach ks. Józefa Londzina, dr. Jana Michejdy i Tadeusza Regera. Chcieli uzyskać od niego ślubowanie Radzie Narodowej, które półtorej godziny wcześniej złożyło osiemdziesięciu przełożonych gmin. Długo musiałem tłumaczyć pułkownikowi, czym jest Rada Narodowa, a także – iż nie może przyjęcia delegatów Rady odmówić. Ślubowania nie złożył, przyrzekł jednak nie podjąć przeciw Radzie żadnych kroków. […]
Do wojskowego przewrotu przygotowywali się także Czesi. Udało nam się ustalić, że ustalili termin zamachu na północ z 31 października na 1 listopada. Należało ich uprzedzić, rozpocząć akcję najpóźniej o godzinie 21.00 w dniu 31 października.
[…] W ten sposób garnizon [w Cieszynie] znalazł się w naszych, wyłącznie polskich rękach.

Cieszyn, 30/31 października 1918
Nadolzie zrywa okowy, pod red. Roberta Danela, Cieszyn 1998, s. 90–91.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Głęboko przekonany byłem wówczas, że naszą powinnością jest zdobycie dla nowego państwa wszystkiego, co można zdobyć w danej sytuacji. Wiedziałem, że w wypadku gmin z czeską większością, nie będzie to trudna sprawa, chociaż również stamtąd przychodziły niepokojące wieści, że Polacy próbują nasze gminy opanować. […]
Chodziło o to, abyśmy dostali w swe ręce pozostałe obszary Śląska Cieszyńskiego, czyli tereny z większością polską lub niemieckie enklawy otoczone krajem przeważnie polskim. Można to było osiągnąć bądź za jawną albo cichą zgodą Polaków, bądź wbrew ich woli za pomocą wojska.
Nie mając pod ręką armii, podjęliśmy próbę opanowania terenu bez wojska. […]
Wieczorem w Polskiej Ostrawie utworzono Zemský Národní Výbor pro Slezsko […] Zaraz na drugi dzień, 31 października, wydaliśmy okólnik dla urzędów państwowych na Śląsku, że w imieniu państwa czechosłowackiego przejmujemy władzę nad Śląskiem.
1 listopada przed południem udaliśmy się z dr. Zikmundem Wittem [przewodniczącym Národnígo Výboru] do Bogumina, aby zająć ten węzeł kolejowy i przejąć wszystkie tamtejsze urzędy dla państwa czechosłowackiego. Szczęście nam wówczas niesłychanie sprzyjało! Na dworcu bogumińskim znajdował się garnizon wojskowy. […] Kapitan Šváb naturalnie natychmiast oddał się pod nasze rozkazy i złożył przysięgę wierności państwu czechosłowackiemu. Powiedział jednak zaraz, że ma niepewną załogę i że zaczyna mu się ona rozpierzchać. […]
Z Bogumina odjechaliśmy wkrótce w przeświadczeniu, że ten ważny węzeł kolejowy jest w rękach czechosłowackiego państwa. Nie liczyliśmy na opór miasta, w którym większość stanowili Niemcy, a co do Polaków – wydawało nam się, że pogodzą się z daną sytuacją.
Niestety nasza radość nie trwała długo. Chyba jeszcze tego dnia polska agitatorka Dora Kłuszyńska, podburzywszy pospólstwo, zmusiła naszych ludzi, którzy zapewne chcieli uniknąć rozlewu krwi, do kapitulacji. I tak miasto i dworzec znalazły się pod polską władzą. […]
W momencie rozpadu Austrii i jej armii oraz tworzenia nowych państw najważniejszym elementem siły i władzy był lud i jego wola, a siła wojskowa wobec woli ludu wtedy prawie nic nie znaczyła. […]
Byłem przekonany, że wkrótce wojska Ententy zajmą tereny byłych Austro-Węgier, jak to w tym czasie było rzeczywiście planowane […], a w związku z tym nie ma dużego znaczenia, czy na przykład w Boguminie, gdzie bez lojalnego wojska nie mogliśmy się utrzymać, jest tymczasowa administracja nasza czy polska. W tym przekonaniu utwierdzani byliśmy przez Národní Výbor w Pradze, który na początku również wierzył w nadejście wojsk Ententy i dlatego po naszych raportach o konfliktach z Polakami wydał polecenie, abyśmy starali się z nimi porozumieć i uniknąć rozlewu krwi.

Bogumin, 1 listopada 1918
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 41–46 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Z umowy zawartej przez Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego i Zemský Národní Výbor pro Slezsko:

Ugoda niniejsza ma charakter przejściowy i w niczym nie przesądza ostatecznego rozgraniczenia terytorialnego, które pozostawia się w całości rozstrzygnięciu przez czynniki powołane, tj. przez rząd polski w Warszawie i rząd czeski w Pradze. […] Polityczny powiat frydecki podlegać będzie Národnímu Výborovi pro Slezsko, polityczne zaś powiaty bielski i cieszyński Radzie Narodowej Księstwa Cieszyńskiego. W powiecie politycznym frysztackim ma pozostać w zasadzie stan obecny niezmieniony. Wszystkie urzędy w tym powiecie, o ile się to tyczy gmin z zarządem czeskim, podlegają Národnímu Výborovi pro Slezsko, o ile to dotyczy wszystkich innych gmin tego powiatu, Radzie Narodowej Księstwa Cieszyńskiego. […] Dozór nad koleją koszycko-bogumińską sprawuje Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego z pomocą osobnej rady nadzorczej, do której ma prawo wysyłać swoich mężów zaufania Národní Výbor celem obrony interesów narodu czeskiego.
Załogi wojskowe na dworcach w Cieszynie, w Trzyńcu, Mostach i Boguminie ustanawia Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, Národní Výbor pro Slezsko ma jednakowoż prawo utrzymywać na dworcu w Boguminie odpowiednią załogę z własnym oficerem. Siła tej załogi nie może jednak przekraczać połowy załogi polskiej, będzie zaś załoga ta wkraczała jedynie na żądanie dowódcy załogi polskiej. […]
Znosi się środki podjęte w celu militaryzacji zakładów. Pozostają jednak we wszystkich gminach rewiru celem utrzymania porządku załogi wojskowe, które w gminach z zarządem czeskim ustanawia Národní Výbor pro Slezsko, a w reszcie gmin Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego.

Polska Ostrawa, 5 listopada 1918
Nadolzie zrywa okowy, pod red. Roberta Danela, Cieszyn 1998, s. 125–127.

----------------------------------
Z księgi raportów Delegacji Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego dla Zagłębia:

Rychwałd. Dnia 16 bm. zastrzelili żołnierze czescy z Pietwałdu [robotnika] Tomasza Engelberta. (spisano protokół)
Łazy. Dnia 16 bm. około godz[iny] 19.00 wieczór przyszedł duży oddział wojska czeskiego i włamał się do budynku szybowego. O godz[inie] 22.45 otoczywszy gospodę p. Krainy, gdzie odbywało się wesele, urządzili tam strzelaninę, wśród której ranieni zostali: Kaim Rudolf, Marianna Szłapek i Waszek. (spisano protokół) […] Kaim Rudolf zmarł w szpitalu 17 bm. w południe. Ludność gotuje się wziąć tłumny udział w pogrzebie. Deputacja polska w gminie zażądała, by w czasie pogrzebu do utrzymywania porządku byli użyci jedynie polscy milicjanci, co przychylnie załatwiono.

16–17 listopada 1918
Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918–2008, Warszawa 2008, s. 54.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

W regionie był spokój, wszędzie pilnie pracowano, zaopatrzenie zaczęło lepiej działać, o jakichś większych waśniach czesko-polskich nie było słychać. Polacy dotrzymywali umowy i wystrzegali się wszystkiego, co by mogło świadczyć, że chcą swoją władzę jakoś umocnić. Nawet oni czekali, aż dojdzie do jakiegoś definitywnego rozstrzygnięcia, a przez to do zakończenia prowizorycznego stanu powstałego w wyniku czesko-polskiego porozumienia.
Kiedy jednak zauważyli, że nic się nie dzieje, że my jesteśmy militarnie zaangażowani na Słowacji, że wojska Ententy nie zajmą terenów byłych Austro-Węgier i że w Ostrawie dysponujemy tylko małym garnizonem, który był potrzebny do utrzymania porządku w mieście i zagłębiu, zaczęli myśleć o wzmocnieniu swojego prowizorium i petryfikacji tego, co miało trwać tylko przejściowo i co nie miało w żadnym stopniu przesądzać o ostatecznym ustaleniu granic. Lokalna umowa dotycząca zachowania spokoju i porządku miała przeobrazić się w układ międzypaństwowy, określający granice!
Doszło do tego, gdy zaczęli zaprzysięgać wszystkich urzędników, także tych z powiatu frysztackiego, który według umowy z 5 listopada podlegał częściowo Zemskiemu Národnímu Výborovi pro Slezsko, dalej – gdy wbrew umowie sądownictwo na całym Śląsku Cieszyńskim (a więc także w czeskiej części) podporządkowano Wyższemu Sądowi Krajowemu w Krakowie. […] Natychmiast zaczęto protestować u Rady Narodowej [Księstwa Cieszyńskiego] przeciwko oczywistym nadużyciom, a w wielu przypadkach naruszeniom umowy.
Zemský Národní Výbor zwrócił się równocześnie do rządu z memorandum, w którym wskazał na niebezpieczeństwa, jakie przynosił rozwój wypadków na Śląsku Cieszyńskim.
[…] Memorandum prosi, aby rząd przeforsował wysłanie wojsk Ententy. „Gdyby jednak nie udało się tego zrobić z wojskami Ententy – mówi dalej memorandum – prosimy, aby dano nam wskazówki, czy byśmy sami nie mogli przedsięwziąć jakiejś akcji zbrojnej w celu opanowania tych miejsc”.

Polska Ostrawa, 25 listopada 1918

Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 62–65 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Damian S. Wandycz (członek delegacji wysłanej przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego do prezydenta Tomáša Garrigue’a Masaryka):

[Minister spraw zagranicznych Leon] Wasilewski z naciskiem podkreślał, że mamy obowiązek uczynienia wszystkiego, aby do zbrojnej akcji nie dopuścić. Gdyby bowiem nastąpiła, zaciążyłaby ona dramatycznie nad rozwojem stosunków pomiędzy obydwoma państwami w przyszłości.
Postanowiono przeto – informował mnie dalej Wasilewski – wysłać odręczne pismo Piłsudskiego, jako Naczelnika Państwa, do Masaryka, jako prezydenta republiki czechosłowackiej. […][24 grudnia] zasiedliśmy w fotelach, a Masaryk zaczął uważnie czytać wręczone mu pismo. Po skończeniu wyraził podziękowanie za zwrócone doń słowa Piłsudskiego, prosząc równocześnie o zapewnienie Naczelnika Państwa, że żywi dla Polski podobne uczucia. W sprawie meritum, tj. propozycji utworzenia komisji mieszanej, ustosunkowuje się pozytywnie. Ale – niewątpliwie to rozumiemy – w myśl konstytucji czeskiej on sam, jako prezydent, nie może żadnej akcji w tym kierunku podjąć. Musi sprawę przekazać do załatwienia rządowi, z którym się w tej materii porozumie niezwłocznie. […]

Damian S. Wandycz, Zapomniany list Piłsudskiego do Masaryka, Nowy Jork 1955, s. 8, 17–18.

----------------------------------
Tomáš Garrigue Masaryk (prezydent Czechosłowacji) w liście do Edvarda Beneša (ministra spraw zagranicznych, przebywającego w Paryżu):

Polakom prztyknięcie by nie zaszkodziło, ba, przydałoby się, ostudziłoby niebezpiecznych szowinistów. To rzeczywiście prawda: my jedyni jesteśmy gotowi i potrafimy zjednać i utrzymać porządek. Nasz wzór będzie decydować. […]
Polacy. Zupełnie nielojalni ludzie. Uzgodniłem przecież z [Romanem] Dmowskim, że w sprawie Śląska dojdziemy zawczasu do dobrego porozumienia. Kramář już telegrafował. Dodaję: jest to, jak sądzę, austriacka (może i niemiecka) intryga – wiedzą, że chcemy upaństwowić kopalnie, dlatego podjudzili Polaków. Ci Polacy to nie autochtoniczni Ślązacy, lecz robotnicy z Galicji, ludzie zupełnie niegramotni, a więc – bolszewizm w wersji polskiej. Bardzo niebezpieczne.
[Głównodowodzący wojsk Ententy Ferdinand] Foch niech wyda rozkaz, że Śląsk należy ewakuować. My będziemy negocjować z Polakami o Polaków, o Śląsk, ale dopiero gdy będą mieli państwo. Państwo z państwem, nie jak teraz – nieodpowiedzialne rządy o charakterze lokalnym.

Praga, 28 grudnia 1918
Masaryk a Beneš ve svých dopisech z doby pařížských mírových jednání v roce 1919, vyd. Z. Šolle, t. II, Praha 1994, s. 145–146.

----------------------------------
Prezydent Tomáš Garrigue Masaryk w liście do ministra Edvarda Beneša:

Stanowisko wobec Polaków wyraziłem w posłaniu i w odpowiedzi na życzenie Zgromadzenia Narodowego: Polacy nie mają jeszcze swojego państwa, ale kilka państw lub zalążki państw; okupacja Śląska nielojalna i anarchiczna – anonimowa, prywatna. Musimy działać na szczeblu państwowym. Odstąpimy im dosyć.
Poprzez okupację doprowadzili do rozkładu i bolszewizmu. Także sami Polacy proszą nas o interwencję. Alianci mogą powiedzieć Polakom, aby odstąpili od okupacji; porozumienie terytorialne nastąpi, ale formalnie zgodnie z przepisami (państwo z państwem).
Musimy mieć Karwinę (węgiel): kiedy będziemy mieli dostatek węgla, będziemy mogli zaopatrywać Wiedeń, Budapeszt i Bawarię i dzięki temu będziemy mieli wpływ na te państwa.

Praga, 5 stycznia 1919
Boj o směr vývoje československého státu, t. I, Praha 1965, s. 44.

----------------------------------
Ppłk Josef Šnejdárek:

Zostałem wezwany do gabinetu Václava Klofáča, ministra obrony narodowej. W jego biurze był obecny także dr Josef Scheiner, inspektor generalny i starosta „Sokola”.
Minister Klofáč zabrał głos. Skarżył się na postępowanie Polaków na Śląsku Cieszyńskim, „że Polacy już zabrali Cieszyn, kopalnie karwińsko-ostrawskie, że zabrali Bogumin i zbliżają się do Morawskiej Ostrawy”.
Zakończył tymi słowami: „Tak już dalej nie można! Rada Ministrów zadecydowała, że koniecznie trzeba zająć Śląsk Cieszyński, a zwłaszcza całkowicie zabezpieczyć linię koszycko-bogumińską. Postanowiła, że to zajęcie przeprowadzi pan jako najwyższy dowódca armii operacyjnej”. […] Spotkanie […] było punktem wyjścia kampanii wojennej, podczas której w ciągu 10 dni wyparłem polskiego pułkownika Latinika, zdobyłem Śląsk Cieszyński i uzyskałem dla republiki kopalnie węgla o miliardowej wartości.

Praga, 20 stycznia 1919
Josef Šnejdárek, Co jsem prožil, Praha 1939, s. 205.

---------------------------------
Z noty rządu czechosłowackiego do rządu polskiego:

Okupacja Śląska Cieszyńskiego przez polską stronę wytworzyła w tej części państwa czechosłowackiego stosunki, które głęboko naruszyły, jeśli nie w ogóle zlikwidowały, jakąkolwiek powszechną administrację i które z uwagi na zagrożenie dla praworządnego życia państwowego nie mogą być przez rząd, świadom w dzisiejszych niespokojnych czasach wszystkich powinności względem swego narodu i sprzymierzeńców, dłużej utrzymywane i znoszone. […] Obywatele Śląska Cieszyńskiego, tak Czesi, Polacy, jak i Niemcy – których życie i majątek są w każdej chwili zagrożone – proszą rząd o pomoc i ochronę, jaką dotychczas każdemu obywatelowi zapewnił na całym terytorium państwa rząd Republiki Czechosłowackiej. […]
Rząd Republiki Czechosłowackiej zapewnia rząd polski w Warszawie, że ciągle jest przepojony duchem pojednania, jak byli wcześniej przedstawiciele narodu czechosłowackiego podczas rokowań z przedstawicielami narodu polskiego, oraz że wierzy i ma nadzieję, iż w kwestii cieszyńskiej dojdzie do obopólnego zadowalającego porozumienia.
Rząd Republiki Czechosłowackiej zwraca się do rządu polskiego z żądaniem odwołania wojsk okupacyjnych i uspokojenia tonu informacji o całej sprawie w swojej prasie, która przeciw narodowi czeskiemu z powodu kwestii cieszyńskiej bardzo nieprzyjaźnie i w sposób dla nas niezrozumiały występuje, choć strona czechosłowacka nie zrobiła niczego, co by było krzywdzące dla narodu polskiego.

Praga, 21 stycznia 1919
Boj o směr vývoje československého státu, t. I, Praha 1965, s. 48–50.

----------------------------------
Antoni Mecner (żołnierz polski):

Rano nadszedł meldunek z placówki o pierwszym przekroczeniu linii demarkacyjnej przez większe oddziały czeskie, które po krótkiej walce z naszą placówką zajęły ogrzewalnię stacji kolejowej Bogumin. Zaalarmowano 11 kompanię i wysłano ją celem rozbrojenia załogi czeskiej, stacjonującej w Boguminie. […] Po ciężkiej utarczce bierzemy wszystkich do niewoli. […] Po naszej stronie dwóch zabitych, po czeskiej dziesięciu rannych. Rozbrojony oddział Czechów wysłano do Piotrowic, nas na patrole. […]
Na dworcu kolejowym, bronionym przez 9 kompanię, Czesi znienacka z pociągu pancernego zdołali wyładować transport dużego oddziału. Byli to tak zwani legionarze czescy, świetnie wyekwipowani i uzbrojeni, przypominający swym ubiorem wojska francuskie. I teraz zaczęła się nierówna walka we wszystkich punktach obronnych miasta. Około godziny 15.00 dwa pociągi pancerne podjechały ze świeżymi transportami czeskimi. Poczęto nas oskrzydlać. Ppor. Jeschiva zostaje ranny. Czesi butniejsi, gdyż manewr oskrzydlenia został szybko uskuteczniony. Wszędzie chaotyczna strzelanina. Wobec niemożności, mimo prób przebicia się na Skrzeczoń z resztkami sił, które skupił por. Bodaszewski, po zakomunikowaniu mu układu, godzi się na spokojną ewakuację ze cenę zwrotu jeńców czeskich z Piotrowic, nawet na złożenie broni w osobnym miejscu, celem uniknięcia starć między oddziałami rozjuszonymi całodzienną walką. Lecz, o zgrozo, gdy spełniono ostatni podyktowany przez Czechów warunek, gdy jeńcy czescy wrócili z Piotrowic – zaczął się formalny gwałt zawartej przed półgodziną umowy; rozpoczęła się istna masakra, splądrowano dobytek polskiej załogi, pobito do nieprzytomności żołnierzy polskich i rannego już ppor. Jeschivę. Znęcano się okrutnie, a w końcu oświadczono garstce obrońców, że są jeńcami wojennymi.

Bogumin, 23 stycznia 1919
Nadolzie zrywa okowy, pod red. Roberta Danela, Cieszyn 1998, s. 105.

----------------------------------
Zofia Kirkor-Kiedroniowa:

Oficer, który aresztował męża, zostawił go pod strażą paru żołnierzy i odszedł. A w wielkiej sali gospody prócz rannych i zabitych był też tłum zdrowych Czechów, którzy męża lżyli, grozili mu, doskakiwali do niego z pięściami. Przy każdym rannym, którego wnoszono, paroksyzmy złości i nienawiści powtarzały się i wzmagały na sile. A żołnierze usiedli opodal i zdawali się nie widzieć i nie słyszeć. Mąż zauważył z przyjemnością, iż wśród jego prześladowców nie było czeskich górników z „Bettiny” i „Eleonory”. Zaglądali do sali, lecz jakby zgorszeni tym, co widzą, cofali się natychmiast.
Trwało to ze dwie godziny. Mąż był przekonany, że umyślnie umieszczono go w owej sali, by Czesi rozdrażnieni widokiem rannych i zmarłych dopuścili się na nim linczu. Że do tego nie doszło, przypisywał spokojowi, który udało mu się zachować, i autorytetowi oraz dobrej sławie, jaką miał w Dąbrowie.
[…]
W miarę cofania się polskiego wojska, pewna liczba ochotników i milicjantów wracała do domów, tych denuncjowali miejscowi Czesi, a wojsko czeskie aresztowało, biło po drodze do sierocińca i w jego wnętrzu. W ciągu dnia, który tam spędziłam [po aresztowaniu mnie], co pewien czas dochodziły z korytarza krzyki i jęki, po czym wpychano do pokoju zakrwawioną ofiarę.
Od rana do zmierzchu nie przyniesiono więźniom ani jadła, ani napoju. Wszyscy musieli stać, tylko dla mnie znalazł się stołek. Wyciągnęłam z walizki chleb i wędlinę, namawiałam do jedzenia męża oraz stojących bliżej i dalej ode mnie. Nikt jeść nie chciał. Ja także nie mogłam, widok krwawych głów i twarzy był straszny.

Dąbrowa, 24 stycznia 1919
Zofia Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, t. II, Ziemia mojego męża, Kraków 1988, s. 346–349.

----------------------------------
----------------------------------
Emil Hájek (oficer czeski):

O tym, jak sfanatyzowani byli mieszkańcy w zdobytych miejscach, świadczyło to, że do naszych szeregowców i legionistów, którzy szli zdobytymi ulicami, cywile zdradziecko strzelali z okien. Przy tym poległo kilku naszych szeregowców, a nawet wśród oficerów odnotowano straty. To, że złapani na gorącym uczynku winowajcy byli przykładnie na miejscu ukarani, jest w stanie wojny oczywiste.

Karwina, 24 stycznia 1919
Emil Hájek, Ostravsko za války. Krvavý Matuschka. Boj o Těšínsko, Kunčičky 1930, s. 53.

----------------------------------
Paweł Golec (Polak, hutnik trzyniecki):

W Bystrzycy [hutnicy trzynieccy] zrobili tyralierkę i posuwali się w stronę Jabłonkowa, aby dać odpór zbliżającym się Czechom. Zaczęła się walka, lecz niedługo trwała, ponieważ zwykli robotnicy, mając tylko karabin w ręku, a nie będąc wyćwiczeni i zahartowani w służbie wojskowej, nie mogli utrzymać frontu przeciw nawale regularnych wojsk czeskich, którzy mieli wszystkie narzędzia mordu ze sobą. […]
Ze strony robotniczej padli: Kraus, Cieślar, Stryja i Czudek, którzy z powodu zranienia nie mogli ujść oprawcom czeskim, na których też legionarze wywarli zemstę i w okrutny, potworny sposób ich dobijali. Nie było im dosyć na tym, wywlekali z chałup całkiem niewinnych ludzi, nad którymi pastwiono się, zawleczono na pociąg, a wśród zimna i głodu odstawiono do aresztów w Morawskiej Ostrawie lub do Nowego Jiczyna.

Bystrzyca, 24 stycznia 1919
Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918–2008, Warszawa 2008, s. 64.

----------------------------------
Por. Klemens Matusiak:

W odpowiedzi na to barbarzyńskie postąpienie Czechów, przeprowadziłem internowanie Czechów-agitatorów w Cieszynie i okolicy. Kilkudziesięciu zażartych Czechów i czechofilów odesłałem do obozu dla internowanych w Dąbiu pod Krakowem.

Cieszyn, 24 stycznia 1919
Klemens Matusiak, Walki o Ziemię Cieszyńską w latach 1914–1920, Cieszyn 1930, s. 215–216.

----------------------------------
Andrzej Raszka (łącznik milicji polskiej w Stonawie):

[Czesi] postępując za wycofującymi się polskimi żołnierzami, wstąpili do domu Wróblowej, który stał jakieś sto metrów od naszego. Zobaczyłem, jak wyprowadzili rannego żołnierza i bijąc go zaprowadzili w stronę kościoła. Spotkał go ten sam los, co wielu innych – został zakłuty bagnetem. […] Został również przebity bagnetem ranny polski żołnierz koło szkoły ludowej w Stonawie, na drodze. Daremnie prosił o darowanie mu życia, gdyż ma żonę i dzieci. Zostali też zakłuci żołnierze ukryci w sianie, w stodołach u Febra w przysiółku Dolany i u Wałoszka na Górzanach. […]
Barbarzyństwo czeskich żołnierzy spowodowało tylko w Stonawie dwadzieścia jeden ofiar, w większości dobitych. Spoczywają we wspólnej mogile z wyjątkiem [milicjanta] Friedla, który, jako mieszkaniec Stonawy, został pochowany w rodzinnym grobie.

Stonawa pamięta: 1919–1999, staraniem Jana Pyszki, Cieszyn 1999, s. 72.

----------------------------------
Z artykułu Die Besetzung von Teschen [Okupacja Cieszyna] w niemieckim dzienniku „Silesia” wydawanym w Cieszynie:

Samochód z przymocowaną bronią maszynową i z załogą gotową do walki z pędem wjeżdża do miasta. Ponieważ trwa pora obiadowa, na miejscu, gdzie parkuje auto, jest niewiele osób. Po chwili zjawia się kompania. Delegacja z panem pułkownikiem Hannakiem na czele stawia się u burmistrza [Aloisa Gamrotha] i informuje go o okupacji miasta. […]
Burmistrz kieruje następującą odezwę do obywateli:
„Do mieszkańców miasta Cieszyn! Współobywatele! Oddziały Republiki Czechosłowackiej w imieniu Ententy zajęły nasze miasto. Komendant tych oddziałów złożył zapewnienie zarządowi miasta, że życie oraz własność mieszkańców miasta pozostają pod pełną ochroną, jeśli tylko będą się oni odnosić pokojowo do wojsk okupacyjnych i zaniechają wobec niego wszelkich wrogich manifestacji. Dlatego wzywam Was, byście zachowali spokój i porządek i w interesie mieszkańców miasta zaniechali wszystkiego, co mogłoby zostać odczytane jako znak wrogości wobec oddziałów Republiki Czechosłowackiej.”

Cieszyn, 27 stycznia 1919
Die Besetzung von Teschen, „Silesia” z 29 stycznia 1919.

20.
----------------------------------
Minister Edvard Beneš w telegramie z Paryża do prezydenta Tomáša Garrigue’a Masaryka:

Zajęcie Śląska wywarło tutaj złe wrażenie. Pan Clement Simon [poseł francuski w Pradze] telegrafował o sprawach dla nas bardzo nieprzyjemnych. Należy go dokładnie poinformować. Uważam za bezwzględnie konieczne zahamować dalszą akcję i czekać na wiadomości od nas. Francja powiadomi nas o tym w pisemnej nocie: jest w tej sprawie przeciwko nam. Polacy informują tu nielojalnie. Musimy mieć dokładne wiadomości.

Paryż, 27 stycznia 1919
Masaryk a Beneš ve svých dopisech z doby pařížských mírových jednání v roce 1919, vyd. Z. Šolle, t. II, Praha 1994, s. 161.

----------------------------------
Odpowiedź prezydenta Tomáša Garrigue’a Masaryka dla ministra Edvarda Beneša:

Reokupacja Śląska Cieszyńskiego całkiem uzasadniona i konieczna. Memorandum i załączniki udowadniają to jasno. Francja jest przeciwko samej sobie, jeżeli nie akceptuje sprawy. My porozumiemy się z Polakami; musimy mieć Karwinę i kolej. […]
Polacy zachowują się absurdalnie, są podrażnieni i absolutnie nielojalni. Również przy obronie Śląska Cieszyńskiego. […] Polacy uzbroili ludność cywilną, już choćby dlatego musieliśmy przyjść (nasi nas prosili, także Niemcy) i dlatego też nie możemy odejść. Tylko okupacja przez armię francuską (i Ententy) mogłaby skłonić obie strony do ewakuacji. Ale to już nie jest konieczne: jest porządek i jest restitutio in integrum [przywrócenie stanu pierwotnego]. To uzbrojenie cywilów – anarchizm!

Praga, 28 stycznia 1919
Masaryk a Beneš ve svých dopisech z doby pařížských mírových jednání v roce 1919, vyd. Z. Šolle, t. II, Praha 1994, s. 162–163.

----------------------------------
Jan Wantuła (hutnik trzyniecki zamieszkały w Ustroniu):

Działa groźnie grzmią. Rechot karabinów maszynowych. […] Powiadają żołnierze, że przed chwilą nasze wojska odparły natarcia przeważających sił wojskowych czeskich; i że właśnie odpiera się nowe ataki, jeszcze silniejsze. Dlatego wszystko w Skoczowie w pogotowiu, by w razie przełamania frontu cofnąć się za Wisłę… Mieszczanie skoczowscy, przestraszeni, wylegają na ulice i miłosiernie patrzą na polskich żołnierzy, czy ataki powstrzymają…

Skoczów, 28 stycznia 1919
Jan Wantuła, Pamiętniki, Cieszyn 2003, s. 198-199.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Sądziliśmy, że nasza sprawa jest zabezpieczona; że to już koniec niepewności i nieprzyjemnych walk.
Niestety, nasza radość nie trwała długo! W Paryżu, gdzie dopiero co na konferencji pokojowej spotkali się ówcześni przywódcy świata: Wilson, Lloyd George, Clemenceau, Orlando, nasza interwencja wojskowa przyjęta została ze wzburzeniem. Było niedobrze, bogowie się gniewali!

Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 86 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Ppłk Josef Šnejdárek:

Kiedy już wyparłem Polaków za Wisłę i sam przekroczyłem tę rzekę w kilku miejscach, dostałem od swojego rządu telegram, abym wstrzymał wrogość, ponieważ „cel walki został osiągnięty”. […] Zadowolony ze wstrzymania zwycięskiego pochodu nie byłem, ponieważ miałem obliczone, że najwyżej w ciągu dwóch dni dojdę do polskich granic w rejonie Bielska-Białej.

Okolice Skoczowa, 30 stycznia 1919
Josef Šnejdárek, Co jsem prožil, Praha 1939, s. 208.

----------------------------------
Z umowy zawartej między przedstawicielami rządów polskiego i czeskiego na konferencji pokojowej w Paryżu:

Przedstawiciele wielkich mocarstw, zbadawszy zatarg, który miał miejsce między Czechami a Polakami w Księstwie Cieszyńskim, a którego wynikiem było doprowadzenie do okupacji okręgu górniczego Ostrawa–Karwina oraz drogi żelaznej z Bogumina do Cieszyna i z Cieszyna do Jabłonkowa, orzekli, co następuje:
Uważają za wskazane przede wszystkim przypomnieć, że narodowości, które przyjęły zobowiązanie oddania zagadnień je obchodzących Konferencji Pokojowej, nie powinny tymczasem dążyć przed decyzją do zapewnienia sobie rękojmi lub zajmowania terytorium, do którego roszczą sobie prawo. Stwierdzają zobowiązanie, mocą którego przedstawiciele narodu czeskiego oświadczają, że wstrzymują definitywnie swoje wojska na powyżej wymienionych liniach kolejowych, aż do powzięcia przez Kongres Pokojowy decyzji w sprawie ostatecznego przyznania terytoriów. […]
Podpisani uważają za niezbędne natychmiastowe wysłanie na miejsce Komisji Kontrolującej dla zapobiegania wszelkim zatargom pomiędzy ludnością czeską a polską w okręgu cieszyńskim. Komisja ta, poza środkami, które będzie musiała przeprowadzić, przygotuje śledztwo, mocą którego Kongres Pokojowy będzie musiał się wypowiedzieć w sprawie ustalenia w sposób ostateczny odnośnych granic Polaków i Czechów w okręgu spornym. […]
Eksploatacja kopalń w okręgu karwińsko-ostrawskim będzie wykonywana przy unikaniu wszelkich zamachów na prawo prywatnej własności, przy zastrzeżeniu środków policyjnych, których by położenie mogło wymagać. Komisji Kontrolującej będzie poruczone czuwanie oraz zabezpieczenie w razie potrzeby produkcji węgla tej części, która może być sprawiedliwie wymagana i wystarczająca dla pokrycia potrzeb Polaków. […]
Żaden akt, dający obecnie pozory aneksji całości lub części tego Księstwa bądź jako terytorium polskie, bądź jako terytorium państwa czeskiego, nie będzie mógł być uznany za ważny bez względu na to, przez którą ze stron byłby dokonany.
Przedstawiciele narodu czeskiego zobowiązują się do uwolnienia natychmiast łącznie z bronią i bagażem jeńców polskich, wziętych podczas zatargu.

Paryż, 3 lutego 1919
Włodzimierz Dąbrowski, Kwestja cieszyńska. Zbiór dokumentów z okresu walki o Śląsk Cieszyński 1918–1920, Katowice 1923, s. 13-14.

----------------------------------
Płk Franciszek Latinik:

Wojsko czeskie nie stosowało się do postanowień zawieszenia broni, a nawet później zawartego rozejmu. […]
24 lutego dokonano wymiany jeńców. Polsce zwrócono 32 oficerów i 490 żołnierzy. Państwu czechosłowackiemu oddano 177 osób wojskowych i 253 cywilnych.
Doniosłym wydarzeniem tego dnia był przyjazd delegacji koalicyjnej z Warszawy do Skoczowa. W skład tej delegacji wchodzili: francuski generał [Henri] Niessel, włoski generał [Longhena] Romei i angielski pułkownik [Harry Hershel] Wade. Delegacja przybyła dlatego, że Komisja Kontrolująca, mimo swego dwunastodniowego urzędowania w Cieszynie, nie mogła zmusić Czechów do wykonania ugody zawartej 3 lutego w Paryżu, a przede wszystkim – nie mogła nakłonić Czechów do opuszczenia Cieszyna.
Poinformowałem tę delegację o niewłaściwym zachowaniu się Czechów podczas zawieszenia broni i nie omieszkałem przedstawić dopiero co zwróconych nam jeńców, których wygląd był najlepszym dowodem nieludzkiego traktowania ich. Około południa delegacja odjechała do Cieszyna, by nakłonić Czechów do uległości.
Gdy w Cieszynie trwały obrady, czeskie wojska wznowiły w wieczornych godzinach ostrzeliwanie polskiego odcinka między Ochabami i Simoradzem, po czym o godzinie 22.15 przeszli do ataku, w którym skrwawili się bez najmniejszego zysku. Rankiem 25 lutego próbowali ponownie, uporem maniaka, atakować nasze pozycje, lecz również bez powodzenia.

Skoczów, 24/25 lutego 1919
Franciszek Latinik, Walka o Śląsk Cieszyński w r. 1919, Cieszyn 1934, s. 88, 98.

----------------------------------
Kpt. James A. Roy (brytyjski sekretarz Komisji Kontrolującej w Cieszynie):

Kiedy nastąpiła wyznaczona godzina ewakuacji, a oddziały nie sprawiały wrażenia, jakby miały się gdziekolwiek ruszać, rozkazano mi poprosić czeskiego dowódcę, aby porozmawiał z pułkownikiem [Basilem] Coulsonem. […] Udałem się w kierunku czeskiego dowódcy, który wraz ze swoim zastępcą defilował nerwowo przed swym oddziałem.
– Mon commandant – rzekłem, pozdrawiając i przerywając mu marsz.
– Bláha – odpowiedział krótko, odwzajemniając pozdrowienie.
– Proszę pozwolić ze mną na chwilę.
Przepchnęliśmy się przez tłum, który odprowadził nas wzrokiem do hotelu, gdzie czekał pułkownik.
– Mon commandant – spytał cicho – skąd to opóźnienie?
– Mon colonel – odpowiedział Czech – niepodobnym było sprostać pana rozkazom względem czasu.
– Trzy razy więcej dostał pan czasu. Tym razem nie dostanie pan ani chwili dłużej. Zna pan rozkazy Paryża. Należy je wypełnić. Mon commandant, licząc od tej chwili ma pan pięć minut na opuszczenie miasta.
– Mon colonel – rzekł Bláha, salutując, i wyszedł bez słowa.
Po chwili rynek był zupełnie pusty, nie licząc tłumu oczekujących cywilów.
[…] O 11.00 patrol polskich ułanów wjechał na rynek, jednak dopiero o 13.00 do miasta zaczęła „wlewać się” cała kawaleria. Entuzjazm świadków tego wydarzenia był ogromny. Paradę prowadził pułkownik Latinik i jego ekipa, defilująca po szerokiej esplanadzie wśród tłumu gapiów. Siły czeskie z pewnością to widziały, choć oddalone były o co najmniej milę, za doliną. Zaczął padać deszcz, nie zdołał jednak ugasić zapału tłumu. Gdy orkiestra zaintonowała polski hymn narodowy, wtórujący tłum posłał swój pean echem daleko, aż do serca doliny.
Polskie wojsko, zarówno piechota, jak i kawaleria, było słabo wyekwipowane, zaś piechota zwłaszcza wyglądała opłakanie. Byli to chłopcy ubrani w zupełnie przypadkowe mundury ozdobione różnymi wzorami, objuczeni rozmaitymi paczkami, pod wielobarwnymi, poplamionymi pelerynami. […] Każdy żołnierz w ich szrankach okryty był kwieciem, większość z nich na wylocie lufy swego karabinu miała wetkniętą miniaturową flagę jednego z państw sprzymierzonych. […]
Dziś był dzień ich triumfu.

Cieszyn, 26 lutego 1919
James A. Roy, Pole and Czech i Silesia, London 1921, s. 35–39 (tłum. Mateusz Sidor).

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Terytorium Śląska Cieszyńskiego, […] zgodnie z umową paryską z 3 lutego 1919, było militarnie podzielone linią demarkacyjną na część czeską i część polską. Administracja miała jednakże być podzielona inaczej, tj. wedle umowy z dnia 5 listopada 1918. W rzeczywistości jednak postanowienie to nigdy nie weszło w życie. Części politycznych powiatów cieszyńskiego i frysztackiego, które dotąd były zajęte przez nasze wojsko, kierowały się naszymi prawami i podlegały naszym urzędom, aczkolwiek powinny właściwie podlegać urzędom i prawom polskim. Ale […] nigdy nie udało się polskim urzędom objąć swoją mocą spornych terenów i byłoby anomalią, gdyby teren zajęty przez wojsko czechosłowackie podlegał prawom i urzędom innego państwa.

Polska Ostrawa
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 113 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Kpt. James A. Roy:

Delegacja polskich górników została wprowadzona i przedstawiona przez hrabiego [Franciszka Ksawerego] Pusłowskiego. […] Ich przywódca, duży, czarnooki jegomość, z ciemną, kręconą czupryną, natychmiast zaczął mówić po polsku, z niesamowitym ogniem i prędkością. Pusłowski tłumaczył jego najważniejsze uwagi na francuski. Na początku po stronie jego towarzyszy panowało krępujące milczenie, ale wraz z jego przemówieniem coraz częściej mu przerywano, aż w końcu w ogóle nie mógł mówić. Były chwile, gdy podniecone głosy stawały się krzykiem.
Gros ich żalów sprowadzało się do tego, że czescy żołnierze w szybach węglowych nieustannie grozili i obrażali górników; że żadna przeszkoda nie była od razu usuwana; że wartownicy mieli zwyczaj palić w szybach i grozić miejscowym swoimi karabinami. „Jeżeli kopalnie zostaną oddane Czechom – mówił z pasją przywódca górników – oznaczałoby to, że zostalibyśmy sprzedani za złoto jak byle przedmioty, a w takim wypadku, przysięgamy, że zniszczymy szyby, zmasakrujemy sprzęt, wysadzimy w powietrze mosty kolejowe i wszędzie wprowadzimy bolszewizm i chaos.” To wyznanie było wsparte przez gromkie okrzyki jego ponurych, ciemnookich towarzyszy z głębi sali.
Było coś złowrogiego w pasji tych mężczyzn. Ich szczerość, podświadomie, robiła wrażenie, podobnie jak ładunek niezadowolenia w ich duszach. Ich skarga była krzykiem człowieczeństwa w okowach, w obawie, aby ich prawa naturalne nie zostały sprzedane za miskę kaszy.

Cieszyn, 18 kwietnia 1919
James A. Roy, Pole and Czech in Silesia, London 1921, s. 96–97.

30
----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Pod koniec maja 1919 polski premier [Ignacy Jan] Paderewski odwiedził prezydenta Masaryka w Pradze, by określić przebieg rozmów, które miały prowadzić do uregulowania kwestii cieszyńskiej.
Do rozmów doszło jednak dopiero w drugiej połowie lipca 1919 w Krakowie. […] Negocjacje zaczęły się 22 lipca, a zakończyły 28 lipca bez rezultatu. […] Polacy proponowali plebiscyt w powiatach frysztackim i cieszyńskim, powiat bielski uznali za bezsprzecznie polski, a frydecki za czeski. Propozycja ta była dla nas nie do przyjęcia. Przyjęcie jej oznaczałoby dla Polaków rozwiązanie problemu powiatu bielskiego, w którym mieszkała znaczna liczba naszych sprzymierzeńców (Niemców i ślązakowców). Spór miał się ograniczyć tylko do powiatów frysztackiego i cieszyńskiego, gdzie Polacy mieli silne pozycje i niewątpliwą większość. […] Na polską propozycję plebiscytu odpowiedzieliśmy stanowczym podkreśleniem naszego historycznego prawa do całego Śląska Cieszyńskiego oraz żywotnego interesu gospodarczego i komunikacyjnego. Polska strona akcentowała czynnik etnograficzny, choć uznawała, że przy budowie państwa taki argument nie może być decydujący.

Kraków, lipiec 1919
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 95–97 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Dr Beneš zgodził się z ideą plebiscytu. Ustalono, że ma on nie mieć charakteru decyzyjnego, a jedynie informacyjny. Plebiscyt miał udowodnić, że ścisłe zastosowanie zasady samookreślenia na tym terenie się nie powiedzie, ponieważ jest tu wiele rozrzuconych miejscowości, w których ludzie chcą być przyłączeni do Republiki Czechosłowackiej. […] Chodziło o to, by udaremnić nieprzychylną decyzję, a głównie zyskać na czasie.

Wrzesień 1919
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 100 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Zofia Kirkor-Kiedroniowa:
Czesi zaczęli przygotowania do plebiscytu, przeprowadzając wśród ludności ankietę za pośrednictwem żandarmerii i wdrażając śledztwa sądowo-karne przeciwko osobom odmawiającym zeznań co do zamierzonego głosowania. Wszelkie zgromadzenia polskie, przedstawienia i nawet zabawy zostały zakazane. Prasy polskiej Czesi nie dopuszczali, a u kogo przy rewizji znaleziono gazetę lub odezwę polską, ten był włóczony od aresztu do aresztu. Szczególnie nękani byli rewizjami i aresztami polscy przywódcy polityczni i działacze stowarzyszeń oświatowych i zawodowych.
Dopełniło miary ujawnienie reskryptu z 23 października 1919, wystosowanego przez czeską komisję plebiscytową w Ostrawie do wszystkich miejscowych i okręgowych wydziałów plebiscytowych. Reskrypt ten, podpisany przez naczelnika rządu krajowego czeskiego w Opawie, Šrámka, wzywał do poufnego podania nazwisk (denuncjowania) polskich agitatorów, których można by zaaresztować, oraz osób, które mogłyby być poddane śledztwu pod zarzutem politycznego przestępstwa.
Dąbrowa, listopad 1919
Zofia Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, t. II, Ziemia mojego męża, Kraków 1988, s. 410–411.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Głównym zadaniem czechosłowackiej komisji plebiscytowej, na czele której stałem, było zapewnienie życiowych potrzeb ludności, której przychylność mieliśmy zdobyć. Na terenach, na które sięgały nasze wpływy, musiała zostać wytworzona atmosfera dobrobytu i porządku, aby ludność, na podstawie stworzonych przez nas warunków, miała jak najlepsze zdanie o sprawności administracyjnej naszego państwa.
Udało nam się z tym dobrobytem na Śląsku Cieszyńskim całkiem nieźle, lecz w wielu wypadkach kosztem innych części republiki. W okresie tym życzenie komisji plebiscytowej było dla ministerstwa rozkazem. Kolejowe transporty mąki przeznaczone dla Pragi musiały jechać na Śląsk Cieszyński, jeśli tylko górnicy w Karwinie mieli życzenie, aby ich zapasy mąki zostały zwiększone, a ich sytuacja żywieniowa w pełni zabezpieczona…

Śląska Ostrawa
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 137–138 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Gen. Franciszek Latinik w raporcie do Oddziału II Naczelnego Dowództwa Wojsk Polskich i Departamentu II Ministerstwa Spraw Wojskowych:

Zdemobilizowanymi na plebiscyt Ślązakami zajmuje się w Cieszynie Stacja Zborna, dowództwo milicji ludowej i wydelegowany przez MSW por. Ostrowski. […] Jednostki pod względem narodowym wyrobione i nadające się do agitacji po odbyciu odpowiednich kursów wciąga się do tajnej straży bezpieczeństwa – którą organizuje się w każdej wsi, a na której czele stoi oficer lub podoficer z danej wsi, będący w ścisłym związku i ciągłym porozumieniu z miejscowym komitetem plebiscytowym i naczelnikiem przy okręgowym komitecie.
Zadaniem tej tajnej straży byłoby agitować na naszą korzyść, kolportować prasę, broszurki, paraliżować robotę agitatorów czeskich, unieszkodliwiając ich, rozbijać czeskie zgromadzenia. Przed samym plebiscytem musieliby się posługiwać i terrorem. Tę tajną straż należałoby wzmocnić ludźmi pewnymi, dobranymi ściśle według wskazówek mężów zaufania miejscowych komitetów plebiscytowych.

Kraków, 1 grudnia 1919
Edward Długajczyk, Polska konspiracja wojskowa na Śląsku Cieszyńskim w latach 1919–1920, Katowice 2005, s. 155–156.

----------------------------------
Sprawozdanie referenta wywiadowczo-operacyjnego
[może chodzić o kpt. Karola Janeczka z Tajnej Organizacji Wojskowej – Edward Długajczyk, Polska konspiracja wojskowa na Śląsku Cieszyńskim w latach 1919–1920, Katowice 2005]:


Po zachodniej stronie dotychczasowej linii demarkacyjnej zorganizowali Czesi tajną bojówkę, której siedzibą jest Orłowa. […] Organizacja posiada tajne magazyny broni, amunicji i granatów ręcznych; na przykład w Rychwałdzie w stodole znajduje się magazyn broni, na razie nie wiadomo jeszcze, czy nie jest to magazyn wojskowy. Bojówka ta została powołana do życia, aby – w razie gdyby plebiscyt wypadł dla Czechów niepomyślnie – wywołać ruchawkę, wychodzącą niby to ze sfer ludowych. Ruchawka taka miałaby na celu utrzymać Koalicję w przekonaniu, że ludność nie zgadza się na przyłączenie Śląska do Polski i że odruchowo przeciwko temu protestuje, a miałaby również jako awangarda wojska czeskiego rozpocząć działania wojenne przeciwko Polsce. […]
Dziś, 2 lutego 1920, zostały na zarządzenie Komisji Plebiscytowej wycofane wojska polskie za Białkę, wojska czeskie zaś za Ostrawicę. Tym samym linia demarkacyjna została zniesiona. [Linia demarkacyjna po korekcie i zniesieniu strefy neutralnej, pozostała jako rozgraniczenie polskiej i czeskiej administracji.] […] Wojsko czeskie, przygnębione rozkazem odmarszu i nastrojem górników, odchodziło z Karwiny wśród wyzwisk i gwizdania ludności polskiej. Zaraz po odejściu wojska czeskiego, zebrała się ludność polska koło dworca kolejowego i – mimo protestów żandarmerii czeskiej, która pozostała – odśpiewała szereg pieśni patriotycznych.
Czesi widzą, że także polskie wojska musiały się wycofać, zdają sobie jednak sprawę z tego, że nasze nadzieje na pomyślny wynik plebiscytu nie oparły się o polskie wojsko, tylko o naturalną, bezwzględną przewagę liczebną żywiołu polskiego, gdy tymczasem ich nadzieje oparte były o przypuszczalne wpływy bagnetów czeskich i o terror, którym systematycznie gnębili ludność.

Cieszyn, 2 lutego 1920
Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918–2008, Warszawa 2008, s. 84–85.

----------------------------------
Józef Kożdoń:

17 lutego, około godziny 18.00 ciągnęło drogą z Trzyńca w kierunku Goleszowa do wioski Cisownicy około 400 uzbrojonych robotników; tu napadli najpierw na robotnika Kobielę z Ustronia […]. W restauracji w Cisownicy zabrali sobie robotnicy trzynieccy przemocą 5 litrów rumu, nie pytając wcale o zapłacenie. Obecni w restauracji goście musieli w górę podnieść ręce i przysięgać, że będą głosować za Polską. Część robotników zarzuciła gradem kamieni restaurację, rozbijając przy tym cztery szyby, podczas gdy druga część tej bandy udała się do gospodarza Pawła Mamicy […].
Mamica chorował właśnie na hiszpankę i ciężkie zapalenie płuc. Ciężko chorego ściągnięto z łóżka i obito w brutalny sposób pięściami, laskami i drągami. Zagrożono mu też powieszeniem go na podwórzu. Również pani Mamica została spoliczkowana i obita laskami w brutalny sposób. Po scenach tych musieli jeszcze oboje małżonkowie Mamicowie uklęknąć i przysięgać, że są za Polakami i że w przyszłości będą dobrymi sługami państwa polskiego. Przy powtarzaniu formułki przysięgi Mamica omylił się, za co go ponownie obito. Znalezione u niego gazety „Ślązak” i „Nowy Czas” zostały przed domem spalone. […]
W kantynie pani Fenderowej [w Goleszowie] wymusili przemocą terroryści wydanie im dwóch bochenków chleba, jednego kawałka masła i paczki papierosów.

Morawska Ostrawa, 17 lutego 1920
[Józef Kożdoń], Krzyk rozpaczy o pomoc dla Ślązaków: skargi i żale Śląskiej Partyi Ludowej do międzynarodowej Komisyi plebiscytowej w Cieszynie w sprawie polskich aktów gwałtu i teroru, Morawska Ostrawa 1920, s. 9–11.

----------------------------------
Władysław Günther:

Zwróciła się do mnie delegacja polskich górników o wyrobienie jej audiencji u przewodniczącego Komisji hr. [Henriego Gustave’a de] Manneville’a, dla złożenia mu skargi na zachowanie się władz czeskich wobec Polaków. […] Wychodząc od Manneville’a musiałem mieć nos na kwintę, bo delegacja górnicza czekająca w kawiarni hotelowej na wynik mojej interwencji, zapytała od razu, po śląsku:
– Do pierona! Co jest?
– Ano jest, że przewodniczący Komisji odmówił przyjęcia delegacji i zapowiedział, że na wiec nie pozwoli.
– Kiej nam jego pozwolenia nie trzeba, i już! […]
Przez dwa dni napięcie wciąż rosło. Rada Narodowa cieszyńska, będąca w stałym kontakcie z organizacjami górniczymi, zapewniała, że wiec będzie spokojny, poważny, imponujący.
Posuwający się naprzód pochód górników zajął całą szerokość ulicy, a w miarę zbliżania się do placu wypełniał ją w całości. Dostrzegliśmy wówczas, że kordon wojska stojący na placu manipuluje jakimiś rurami, skierowując je w ulicę. Były to sikawki! Rzeczywiście, skoro pierwsze szeregi górników ukazały się na placu, węże wodociągowe poszły w ruch i bryznęły strugami wody. […] Pierwsze rzędy górników rzuciły się na tzw. szlauchy, wyrwały je z rąk zaskoczonych żołnierzy francuskich i… dalej oblewać ich! Pęd wody zrzucił im z głowy berety, oślepiał i obezwładniał. Jednocześnie pochód górników wkroczył na plac i opanował go […].
Tłum górników liczył podobno 10 tysięcy ludzi. Żołnierze francuscy, otoczeni ze wszech stron, zaczęli uciekać do bram, dołączając do ukrytych tam żołnierzy włoskich. […] Krzyczałem: „Hurra!”, a dojrzawszy członków delegacji górniczej przedzierających się przez tłum ku hotelowi – zbiegłem na dół i lecąc na ich spotkanie wzywałem: „Teraz idźcie do Manneville’a, zobaczymy, czy was nie przyjmie! Ja poprowadzę…”. […] Po przyjęciu memoriału przez Manneville’a, wiec pod jego oknami był już niecelowy. Tłum górniczy zaczął się rozchodzić. W pół godziny miasto opustoszało.

Cieszyn, 22 lutego 1920
Władysław Günther, Pióropusz i szpada. Wspomnienia ze służby zagranicznej, Paryż 1963, s. 46–48.

----------------------------------
Por. Jan Kowalski (kierownik Ekspozytury Oddziału Informacyjnego Dowództwa Okręgu Generalnego Kraków w Cieszynie) w meldunku:

Cały szereg napadów zorganizowanych bojówek na wiece, zgromadzenia, nawet na przedstawienia teatralne w Ostrawie, Łazach, Porębie, Lutyni i Dąbrowej, napad na górników wyjeżdżających z szybów – wytworzyły stosunki wprost nienormalne i nie do wytrzymania. Oczywiście, lepiej zorganizowani są w tym względzie Czesi, gdyż będąc we wszystkich tych miejscowościach w mniejszości, a mając za sobą poparcie własnej żandarmerii, mogą tylko dzięki bojówkom zmusić Polaków do milczenia. Polacy są również bardzo dobrze zorganizowani, lecz nie mają takiej sposobności do działania, gdyż mają wokół tylko ludność polską i nieliczną grupę ślązakowców, która w obawie prowokacji Polaków siedzi zwłaszcza w ostatnich dniach cicho.
Ciekawy i wprost stronniczy jest w tym względzie stosunek misji, która na fakty samoobrony ludności polskiej zbyt silnie reaguje, wprowadzając nawet stan wyjątkowy, jak na przykład w Ustroniu i Goleszowie z powodu rozbicia wiecu czechofilskich „kożdoniowców” i poturbowania ich, podczas gdy na szereg napadów czeskich, nawet o wybitnie niepolitycznym charakterze (napad na uczestników przedstawienia amatorskiego w Łazach, gdzie znęcano się nad kobietami i dziećmi), zdaje się nie zwracać uwagi.

Cieszyn, 27 lutego 1920
Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918–2008, Warszawa 2008, s. 88.

----------------------------------
Alojzy Bonczek (działacz socjalistyczny, przewodniczący Wydziału Socjalno-Politycznego Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego):

Setki [polskich] rodzin były zmuszone pozostawić cały swój majątek i ratować nieraz ucieczką swoje życie. Całymi dniami biura Rady Narodowej w Cieszynie […] były oblegane przez rodziny, które żądały pomocy i umożliwienia wyjazdu do Polski. […]
Pewnego dnia, gdy było zarejestrowanych już przeszło dwieście rodzin z samego pogranicza ostrawskiego, które przemocą zostały wyrzucone z mieszkań wraz z inwentarzem i odsyłane do Polski, postanowiłem podjąć próbę… […]
Pojechałem do Morawskiej Ostrawy, aby osobiście odezwać się do tej osoby, do której miałem największe zaufanie socjalistyczne. Dziwnym trafem prawie spotykam tow. Cingra, z którym po krótkim wzajemnym pozdrowieniu nawiązuję natychmiast rozmowę o tym, co się dzieje, prosząc go, czy by jego autorytet i moralna siła nie przyczyniły się do złagodzenia sytuacji i kierowania sprawą Śląska sprawiedliwym postępowaniem. Zostałem wprost rozczarowany, gdy z ust tego zawsze dla Polaków sprawiedliwego i sympatycznego Piotra usłyszałem mniej więcej to samo o Śląsku, co powtarzali wszyscy ci, którzy przyłączenie Śląska Cieszyńskiego do Republiki Czechosłowackiej uzasadniali na podstawie praw historycznych.
Po tej rozmowie straciłem wszelką nadzieję położenia jakiejkolwiek tamy rozwydrzonej polityce nacjonalistycznej, a zarazem myśli moje ogarnęło uzasadnione powątpiewanie o moralnej sile socjalizmu.

Alojzy Bonczek, Pamiętnik, Stonawa 1930, s. 92–93.

40
----------------------------------
Augustin Opěla (działacz miejscowego komitetu plebiscytowego):

Przyszedł na stację razem z kilkoma towarzyszami robotnik Josef Palík z Kończyc Małych i wezwał zgromadzonych tam robotników, żeby szli z nim, że będą wywozić Polaków. Potem chodzili od domu do domu, gdzie mieszkali Polacy, a robotnik Palík oznajmiał każdemu polskiemu mieszkańcowi decyzję robotników, która brzmiała: do wieczora zapiszesz swoje dzieci do czeskiej szkoły albo czeka cię przeprowadzka tam, skąd codziennie wyganiani są przemocą nasi czescy robotnicy. Na wyprowadzkę pozostawiono im sześć dni. […]
Polska szkoła została zamknięta i przerobiona na mieszkania robotnicze. Uzyskano także cztery mieszkania po rodzinach polskich, które również dobrowolnie wyprowadziły się do Polski przed upływem danego im ultimatum. […]
Ten czyn małokończyckich robotników i jemu podobne czyny czeskich robotników Śląska Cieszyńskiego są dowodem na to, że czeski robotnik, nawet jeśli stoi pod proporcem Międzynarodówki socjalistycznej, potrafi szanować drogocenne włości swego narodu i potrafi ich bronić przed wrogiem równie energicznie jak ci, którzy nim z powodu jego internacjonalizmu, wspierającego go w walce klasowej, gardzą. […] Oczyszczenia naszej gminy z obcych żywiołów dokonali czescy robotnicy.

Kończyce Małe koło Ostrawy
Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918–2008, Warszawa 2008, s. 89.
----------------------------------
----------------------------------
František Zelníček (przewodniczący komisji administracyjnej w Michałkowicach):

Czescy robotnicy z zakładu podjęli zdecydowane kroki przeciwko Polakom w celu ograniczenia bądź zatrzymania ich niszczycielskiej działalności. Asumpt do tego dał czyn nieznanych sprawców, którzy kierownikowi polskiej szkoły Kaszperowi, głównodowodzącemu ruchu oporu przeciwko ludowi czeskiemu, w nocy z 6 na 7 marca 1920 wybili okna jego domu przy granicy gminy Rychwałd. Jeszcze tej nocy kierownik Kaszper potajemnie opuścił Michałkowice i udał się do Cieszyna. Polacy pozostali bez przywódcy. Bojowo nastawiona polska większość zamieniła się w stado, które nie wiedziało, co z sobą począć. Trzask szyb okiennych kierownika Kaszpera był sygnałem do walki ludu czeskiego z polskim fanatyzmem.
Jeszcze jedno zdarzenie stanowiło podnietę do walki o oczyszczenie od polskich podżegaczy. Przodownicy robotników polskich wzięli dnia 29 lutego 1920 udział w wiecu ludowym w Krakowie, gdzie na klęczkach przysięgali zemstę i śmierć robotnikom czeskim. Przodownicy robotników polskich, będąc nagradzani przez polską Radę Narodową w Cieszynie, nie wstydzili się przyznać do swojego czynu z 29 lutego 1920. Tym przelała się miarka czeskiej cierpliwości i nastał bój.
W poniedziałek 8 marca 1920 robotnicy w zakładzie oznajmili, że z polskimi podżegaczami nie będą pracować i żądają, by ci niezwłocznie opuścili pracę. Robotnicy polscy, polegając na swojej większości, protestowali przeciwko ich wydaleniu z pracy, zostali jednak przez rozjątrzonych czeskich robotników kategorycznie pouczeni, że decyzja czeskich robotników jest nieodwracalna. Nie widząc innej możliwości, odeszli polscy robotnicy z zakładu i udali się do Cieszyna do Rady Narodowej.
Główna akcja oczyszczająca trwała około tygodnia. Polscy górnicy wyprowadzili się wraz z rodzinami do Oświęcimia w Polsce, gdzie zakwaterowano ich w barakach. Wiadomości o aktach przemocy, jakich dopuszczali się Polacy wobec czeskich ludzi na terenie Polski, były przyczyną dalszych eksmisji Polaków.

Michałkowice, marzec 1920
Památník městyse Michálkovic, red. Alois Adamus a kolektiv, Ostrava 1927, s. 24.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Międzysojusznicza Komisja Plebiscytowa w Cieszynie […] chcąc zadowolić Polaków, rozwiązała 6 marca 1920 czeskie komisje administracyjne [wprowadzone w 1919 roku] w gminach Orłowa, Dąbrowa, Rychwałd, Poręba, Wierzbica oraz Zabłocie i nakazała utworzyć w tych gminach nowe komisje, ze składem narodowościowym zgodnym z wynikami ostatniego spisu ludności (z roku 1910).
Przeciw temu rozporządzeniu gwałtownie zaprotestowała strona czeska, dowodząc przed Komisją Międzysojuszniczą, że spis ludności za czasów Austrii był przeprowadzony w krzywdzący dla nas sposób i że go nie uznajemy.
Przewodniczący zarządu komisarycznego w Orłowej, Martinec, został napadnięty przez Polaków w pociągu w Dąbrowie, kiedy wracał z Cieszyna od Komisji Międzysojuszniczej, i zawleczony do Frysztatu.
Ten czyn Polaków wzbudził po naszej stronie taki gniew, że lud sięgnął po odwet! Tego samego dnia, kiedy dotarła informacja o uwięzieniu pana Martinca (9 marca 1920), rozwścieczony tłum w Orłowej dokonał internowania niektórych polskich przywódców (pani Kiedroniowa, inżynier Wojnar, profesor Folwarczny, profesor Bobek, inżynier Buzek). Po interwencji czeskich władz wszystkie te osoby potraktowano poprawnie i nikogo w żaden sposób nie skrzywdzono. […]
Wydarzenia orłowskie nie pozostały wszakże bez wpływu na ogólną sytuację. Polakom były bardzo na rękę i odtąd zaczęła się systematyczna nagonka na ludność czeską i śląską na polskich terenach i w Galicji. […] Nasi ludzie we wschodniej części byli wypędzani, napadani, bici i mordowani. Tłumnie opuszczali Czesi i Ślązacy swoje dotychczasowe miejsca zamieszkania i spieszyli do ojczyzny.

Śląska Ostrawa, marzec 1920
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 125–126 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Rtm. Wacław Czaczka-Ruciński w telegramach do polskiego Oddziału II Ministerstwa Spraw Wojskowych:

Setki Polaków schroniło się na naszym terytorium. W Cieszynie umieściliśmy uciekinierów w barakach wojskowych […]. Komisja [Międzysojusznicza] jest w obecnej chwili przekonana, że ruch wywołali Czesi. Bandy czeskie zrabowały masę mieszkań polskich, podobno zabrały ze sobą jako zakładników dr. Buzka i Kiedroniową, siostrę ministra Grabskiego. […] Żandarmeria czeska ani w jednym wypadku nie interweniowała na korzyść Polaków. Komisja nosi się z zamiarem zaprowadzenia stanu wojennego i wprowadzenia dla zagłębia sądów doraźnych. Robotnicy hut trzynieckich chcieli koniecznie iść na pomoc Polakom, lecz udało się nam powstrzymać ich od tego […].
Wszystkie połączone stronnictwa polskie jutro rano wydadzą odezwę i proklamują strajk generalny na wszystkich kopalniach, fabrykach i warsztatach, a nawet w szkołach. Strajk ma trwać tak długo, aż komisja rozwiąże czeską żandarmerię i rozbroi czeskie bojówki.

Cieszyn, 9 marca 1920
Edward Długajczyk, Polska konspiracja wojskowa na Śląsku Cieszyńskim w latach 1919–1920, Katowice 2005, s. 168–169.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Polscy terroryści jednej nocy (15 maja) przeprowadzili trzy zamachy bombowe: w Gruszowie, Bartowicach i Orłowej, które swym rozmiarem i wyrządzoną szkodą prześcignęły wszystkie dotychczasowe. Rezultatem tego było wielkie zdenerwowanie i zamieszki na całym terenie, a zwłaszcza w zagłębiu. W Orłowej ponownie aresztowano dwunastu polskich przywódców, przy czym miały miejsce politowania godne wydarzenia. Nasi ludzie pobili między innymi inżyniera Kiedronia, członka Rady Narodowej (późniejszego polskiego ministra handlu)! Naturalnie czyny te nie pozostały bez odpowiedzi ze strony polskiej.
Połowa maja 1920
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 157 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Mjr Franciszek Herzog (komendant i organizator polskiej Konfederacji Śląskiej Księstwa Cieszyńskiego):

Zamachy dynamitowe wykonywane [przez Konfederację Śląską] po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego robiły bardzo duże wrażenie i wykazywały zupełną bezsilność czeskich organów bezpieczeństwa. Żaden zamach nie pozostawił po sobie najmniejszych śladów i Czesi nie posiadali żadnych danych odnośnie organizacji, jakkolwiek stosowali represje w niebywałym stopniu w stosunku do podejrzanych i mścili się na okolicznej ludności polskiej. […] Po pewnym czasie jednak zorientowali się Czesi, że mają tutaj do czynienia z zupełnie zakonspirowaną oraz nieliczną organizacją.

Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918–2008, Warszawa 2008, s. 96.
----------------------------------
Jan Żebrok:

Sytuacja w zagłębiu stawała się nie do zniesienia. Co dzień prawie zachodziły wypadki pobicia naszych ludzi przez bojówki czeskie, wrzucanie granatów do ich mieszkań itp. W Dąbrowie wrzucono w biały dzień przez otwarte okno granat do mieszkania dyrektora szkoły wydziałowej [Jana] Chromika. Obeszło się na szczęście bez ofiar w ludziach, gdyż nikogo tam wtenczas nie było; uszkodzono jednak bardzo umeblowanie i ściany pokoju. Innym razem bojówka czeska wrzuciła granat do gospody mojego krewnego, Polaka, Szwedy; to samo spotkało działacza polskiego Szyrzynę. Dyrektor [Fryderyk] Kretschmann ledwie zdołał ujść z życiem przed bojówkarzami i musiał na jakiś czas zamieszkać w Cieszynie.
Ażeby się zabezpieczyć przed wrzuceniem także nam granatu do mieszkania, barykadowaliśmy na noc okna materacami i deskami. (…)
„Na Widerholcu” mieszkał także górnik Blecha […]. Blecha, lekko się zataczając, wszedł do sieni naszego domu i zaczął najpierw pukać, a potem tłuc pięścią w drzwi od kuchni, które zastał zamknięte. Gdy nikt się nie odzywał, skierował się do drugich drzwi, prowadzących do mieszkania, i zaczął w nie walić pięściami, kopać i szarpać za klamkę. Naraz rozległ się ogromny trzask, drzwi razem z futryną wpadły do pokoju, a przez wywalony otwór drab wpadł do mieszkania.
W sąsiedniej sypialni leżał w łóżeczku nasz sześciomiesięczny synek, Stefek. Krzyknąłem do żony: „Bierz dziecko i uciekaj do pola!”. Zaś do służącej: „Pędź zaraz na żandarmerię czeską!”. Potem porwałem moją „plebiscytówkę” i zdzieliłem przez łeb napastnika. […] Wtem wpadł przez wyrwane drzwi syn Blechy […]: „Ty pieronie, puść mego tatę!”. Puściłem starego, zdzieliłem dryblasa pięścią między oczy, wyrwałem się do pola i pognałem w stronę żandarmerii; ta, powiadomiona już o napadzie przez służącą, przybywała właśnie na miejsce wypadku.

Dąbrowa, maj 1920
Jan Żebrok, Pamiętnik śląskiego nauczyciela, Cieszyn 2002, s. 76–79.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Przy metodach stosowanych przez Polaków i niemocy międzynarodowej komisji plebiscytowej wobec polskiego terroru, było niemal jasne, że jeśli dojdzie do plebiscytu, jego wynik nie będzie odzwierciedlał prawdziwej woli ludności i z tego powodu w polskiej (wschodniej) części Śląska Cieszyńskiego naszą pozycję, szacowaną w różowych kalkulacjach, można traktować za wielce wątpliwą.
[…]
Minister spraw zagranicznych Beneš, poinformowany przez nas, podzielał nasze zdanie i zgodnie z tym prowadził swoją politykę. Przyszło mu wszakże przeżyć wiele cierpkich chwil przed naszym zgromadzeniem ustawodawczym, nie mógł bowiem zdradzić, że mamy obawy przed plebiscytem, ponieważ z powodów taktycznych przekonywaliśmy opinię publiczną, że jest odwrotnie.

Śląska Ostrawa
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 143–144 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Minister Edvard Beneš w telegramie do prezydenta Tomáša Garrigue’a Masaryka:

Z lordem [George’em] Curzonem ustalono, że państwa sprzymierzone wytyczą nową linię, w przybliżeniu przebiegającą po rzece Olzie i zasadniczo przyznającą nam rację. W najbliższych trzech dniach zostanie to przedstawione w Paryżu przez rząd angielski. Gdyby decyzji tej nie można było zrealizować z powodu sprzeciwu Polaków, może dojść do tego, że król belgijski złoży propozycję arbitrażu.

Londyn, 1 czerwca 1920
Boj o směr vývoje československého státu, t. II, Praha 1969, s. 48.

----------------------------------
Ferdinand Pelc w liście do Edvarda Beneša:

Rozmawiałem z przewodniczącym [Komisji Międzysojuszniczej] hrabią Manneville’em i uważam za konieczne poinformować Was o treści rozmowy.
Przewodniczący Manneville przede wszystkim okazał rozczarowanie, że nasze Zgromadzenie Narodowe opowiedziało się za plebiscytem, a przeciw arbitrażowi. Powiedział, że właśnie my powinniśmy być za arbitrażem, ponieważ przy tym rozwiązaniu można wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności, jak choćby potrzeby gospodarcze, zabezpieczenie wojskowe itp. […] Zwróciłem uwagę, że przecież przy takiej arbitralnej decyzji mogą zostać wzięte pod uwagę najróżniejsze wpływy i że trzeba by całą kwestię od nowa rozpatrywać. Manneville odpowiedział, że cała kwestia jest już wystarczająco przebadana i że decyzja byłaby bardzo szybka. […]
Powtórzyłem, że plebiscyt nie jest dla nas celem i że republika z pewnością przyjęłaby inne postanowienie, jeżeli będzie sprawiedliwe i będzie uwzględniać nasze prawa i nasze żywotne interesy. Zwróciłem uwagę, że nie możemy zostać bez węgla z całego zagłębia i bez połączenia kolejowego ze Słowacją. Na to Manneville zauważył, że – wedle jego zdania – najlepiej będzie, jak Ententa sama rozstrzygnie spór. Powiedział to z jakimś naciskiem! Mam wrażenie, że jest to właściwy powód jego podróży do Paryża.

Cieszyn, 2 lipca 1920
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 161–162 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski).

----------------------------------
Władysław Grabski (premier RP):

Obok załatwienia sprawy związanej z prowadzeniem wojny Polski z Rosją w Spa został podpisany przeze mnie układ, określający sposób definitywnego załatwienia naszej granicy czeskiej. […] Co do Śląska Cieszyńskiego, zgodziłem się, by linię demarkacyjną określili alianci bez naszego udziału. Zgodziłem się na ich arbitraż, nie mając żadnych gwarancji, czy on wypadnie na naszą korzyść. […] Było to absolutną wówczas dla nas koniecznością.
[…] Wyjeżdżając do Spa, nie byłem wcale przygotowany na to, że wypadnie mi przyjąć decyzję w sprawie Śląska. Zasadniczo zawsze byłem tego zdania, że najwłaściwszy na Śląsku byłby plebiscyt, jako że sądziłem, że wyraźna większość polska jest elementem dominującym liczbowo na znacznym terytorium węglowym, o które głównie chodziło. W delegacji polskiej jednak zastałem pogląd zupełnie inny. W sprawie śląskiej delegację stanowili: Wielowiejski, [Erazm] Piltz i [Józef] Kiedroń. Wszyscy oni wobec mnie twierdzili, że plebiscyt wobec stanu rzeczy w Polsce [z powodu wojny z Rosją bolszewicką] jest na razie nie do pomyślenia, że mógłby dać złe wyniki, a że arbitrażu obawiać się nie należy. […] Wielowiejski informowany przez Francję […] zapewniał, że nam nic zbyt złego z arbitrażu aliantów, dzięki stanowisku Francji jakoby przychylnemu Polsce, nie grozi.

Spa (Belgia), 10 lipca 1920
Władysław Grabski, Wspomnienia ze Spa, Londyn 1973, s. 26–27.

----------------------------------
Rafał Olszak (Polak, górnik kopalni „Gabriela” w Karwinie):

Przypominam sobie, że na ostatnim likwidacyjnym wiecu karwińskim przemawiała [socjalistka] tow. Dorota Kłuszyńska […], namawiając nas, byśmy skończyli strajk i podjęli znów pracę […], tłumacząc nam, górnikom, ile to Polska straciła wagonów węgla karwińskiego, a nasze postulaty są w Paryżu na dobrej drodze…

Karwina, lipiec 1920
Rafał Olszak, Po ścieżkach trudu górniczego. Pamiętnik – 1900–1975, Książnica Cieszyńska, s. 77.
----------------------------------
Zofia Kirkor-Kiedroniowa:

28 lipca 1920 konferencja ambasadorów ogłosiła tekst decyzji wyznaczającej granice Czechosłowacji i Polski w Księstwie Cieszyńskim, na Spiszu i Orawie. […] Kłuszyńska przyjechała do Wisły i wstąpiła do mnie. „Już jest decyzja – oznajmiła – Karwina, Trzyniec, Frysztat dla Czechów.” Po chwili dodała: „To jest zbyt potworne, to nie może się ostać”.
Tak, to było potworne. Jednak następne wieści przekreśliły wszystkie złudzenia.
W zupełnej prostracji przeleżałam parę dni, powtarzając bezgłośnie: Karwina, Trzyniec, Frysztat… – tak jak się powtarza imiona najdroższych, których śmierć zabrała. A potem przyszło postanowienie, by pozostać z nimi, z tymi najlepszymi, oddanymi w niewolę. Wiedziałam, że mąż tak samo postanowi. Ale wykonać zamiaru nie pozwoliły najpierw wypadki, a później Czesi. […] Nie wrócę już do Dąbrowy. Nie wrócę tam, gdzie przeżyłam najlepsze lata we wspólnej z mężem dla sprawy polskiej pracy, razem z najlepszym w całej Polsce ludem.
Nie wrócę do Ziemi mojego Męża.
Ale krew jego, która w tę Ziemię wsiąknęła, przekazała jej hasło: Nil desperandum [nie trzeba tracić nadziei].

Wisła, 29 lipca 1920
Zofia Kirkor-Kiedroniowa, Wspomnienia, t. II, Ziemia mojego męża, Kraków 1988, s. 500.


----------------------------------
Rafał Olszak:

Wśród górników ino kipiało, złości i przekleństwa [szły] pod jej adresem i tak: S… ta ku… Dora [Kłuszyńska] nas ocyganiła pierońsko, zmuszając nas do pracy, a myśmy chcieli w tej walce niemal głodowej wytrwać do końca, osiągając pozytywny wynik sprawiedliwego i słusznego załatwienia kwestii spornej o przynależność całego zagłębia karwińskiego!

Karwina, lipiec 1920
Rafał Olszak, Po ścieżkach trudu górniczego. Pamiętnik – 1900–1975, Książnica Cieszyńska, s. 77.

----------------------------------
Delegat Rządu RP Ignacy Jan Paderewski w deklaracji skierowanej do przewodniczącego Rady Najwyższej Alexandre’a Milleranda:

W takich warunkach, Panie Prezydencie, jest rzeczą mało prawdopodobną, aby szlachetny cel Rady Najwyższej – położyć kres konfliktom i ustanowić normalne i przyjazne stosunki pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Rzeczpospolitą Czesko-słowacką – mógł być osiągnięty. Albowiem decyzja, powzięta przez Konferencję Ambasadorów, wykopała pomiędzy dwoma narodami przepaść, której nic wypełnić nie zdoła.
Rząd polski podpisał formalne zobowiązanie, które musi być wykonane. Z nieprzezwyciężonym bólem położę mój podpis pod dokumentem, który nam odbiera tak godną, tak cenną i tak nam drogą część naszego narodu. Atoli zanim to uczynię, chcę Panu oświadczyć, Panie Prezydencie, że jakkolwiek Rząd polski szczerze pragnie wykonać całkowicie i lojalnie powzięte przezeń zobowiązania, to nigdy mu się nie uda przekonać narodu polskiego, że sprawiedliwości stało się zadość. Świadomość narodowa silniejsza jest i trwalsza niż rządy.

Paryż, 30 lipca 1920
Włodzimierz Dąbrowski, Kwestja cieszyńska. Zbiór dokumentów z okresu walki o Śląsk Cieszyński 1918–1920, Katowice 1923, s. 66.

----------------------------------
Ferdinand Pelc:

Oburzeni Polacy protestowali. My w Komisji Plebiscytowej protestowaliśmy, tak z powodów rzeczowych, jak i taktycznych. […]
Trzeba było zacząć rozdział nowy, rozdział nie tylko pokoju, ale i politycznego zbliżenia i braterstwa. […] Naszym założeniem i postulatem było i jest całkowite zlanie się mniejszości polskiej z naszym państwem i jego losem! Nie może być żadnego zerkania za granicę, żadnej irredenty! Na takiej bazie możliwa jest najściślejsza współpraca i zbliżenie obu narodowości na Śląsku Cieszyńskim!

Śląska Ostrawa
Ferdinand Pelc, O Těšínsko, Slezská Ostrava 1928, s. 169–170, 172 (tłum. Dariusz Ałaszewski, Piotr Głogowski

©