Zachodnia część Księstwa Cieszyńskiego
Západní část Těšínského knížectví
Fragment książki Tomasza Janowicza „Czesi”, wydanej w 1936 roku
A oto krótki szkic tej ohydnej historji. W listopadzie 1916 r. czeska rada narodowa ogłosiła w Moskwie manifest wiernopoddańczy do cara, z deklaracją, że w razie utworzenia państwa czeskiego będzie powołany na tron członek z dynastii Romanowych. Manifestem tym uzyskali politycy czescy swobodny dostęp do obozów jeńców austrjacko-węgierskich, z których powybierali wszystkich jeńców czeskich w obrębne grupy. Było ich tylu, że utworzono z nich pełne trzy dywizje. Po rewolucji marcowej 1917 r. zapomniał dr. Masaryk o carochwalczej deklaracji i opowiedział się za rewolucjonistami. Zapłacił mu za to Miljuków pozwoleniem na utworzenie odrębnej armji „czeskich legjonarzy” pod patronatem Ententy, która też dała 20 miljonów franków pożyczki na potrzeby legjonarzy. Zadaniem tej armji czeskiej była walka przeciw bolszewikom.
Początkowo zajęła armja czeska pozycje na Ukrainie, potem nad Wołgą. W miarę postępów bolszewickich dyplomaci czescy łatwo i szybko porozumieli się z kierownikami tego nowego prądu. Po odwrocie do Uralu zmienili czesi plan i postanowili przejść przez Syberję, aż do Władywostoku. WLiczba ich wzrosła do 50 tysięcy ludzi. Podstępem i przemocą opanowali stopniowo tabor koleji syberyjskiej i wówczas zaczęli pokazywać wojskom rosyjskim i ludności, do czego czesi są zdolni. Wobec pełnomocników Francji i Anglii, którzy tam byli obecni, udawali czesi przeciwników bolszewickiej armji czerwonej, a w rzeczywistości faworyzowali na każdym kroku emisarjuszów bolszewickich i pozwalali im na agitację pośród armji czeskiej.
Wkrótce ta armja „legjonarzy czeskich” po wkroczeniu na Syberję stała się w rzeczywistości zbiorowiskiem rabusiów i morderców (przypomina się zbrojny pochód tych legionarzy, których pomnik stoi na orłowskim cmentarzu, z bagnetami od Jabłonkowa i Bogumina, przez Stonawę, aż po Skoczów. Jest znana „Biała księga zbrodni” z r. 2013, która została opracowana przez cieszyńskich historyków na podstawie autentycznych dokumentów z epoki, przechowywanych w cieszyńskich archiwach i zbiorach prywatnych, po tym jak Czesi rozpętali antypolską nagonkę w związku z pomnikiem płk. Šnejdárka). Ludność Ufy, Jekatierinburga, Omska, Irkucka, Czelabińska itd. witała legjonarzy czeskich jako wybawców z okrucieństw bolszewickich, którzy się tam już zagnieździli, ale rychło przekonywała się, że rzekomi wybawcy byli plagą okrutniejszą niż inne. Rabowali legjonarze wszystko i ładowali do pociągów kolejowych. Historyk Dell Adami w swem dziele „Wybawienie z Syberji” tak o tem pisze: „Po zajęciu Kazania miałem widowisko, którego bodajże podobnego niema w historji świata. Czesi poczęli z wielką znajomością i wprawą oczyszczać „zagrożone tyły” w kierunku wschodnim. Wszystko, co się dało z miejsca ruszyć i zabrać, uznawali za zdobycz wojenną. Od przyrządów lekarskich, aż do bibljotek, urządzeń domowych, czy zabawek dla dzieci, wszystko rabowali z mieszkań ludzkich jako zdobycz wojenną. Do jeńców innych narodowości, jak węgrów, niemców, polaków, strzelali bez pardonu. Zwłaszcza na węgrów polowali zaciekle. Kierownik szwedzkiego oddziału Czerwonego Krzyża p. Diding określa postępowanie czechów na Syberji jako „największe okrucieństwo pośród wszystkich okropności wojny światowej”.
W czasie walki o Kazań dowodził płk. Szwec, wyjątkowo rzetelny i waleczny czech. Ale w decydującym momencie bitwy „legjonarze czescy” w porozumieniu z bolszewikami odmówili mu posłuszeństwa i uciekli potajemnie z pola walki. Ze wstydu wobec nikczemnej zdrady i nieustannych rabunków legjonarzy, popełnił płk. Szwec samobójstwo.– W listopadzie 1918 r. przybyli przez Władywostok na Syberję francuski gen. Janin i gen. Sztefanik, pierwszy minister wojny czeskiego rządu w Pradze. Sztefanik był wielce wzburzony na widok rozwydrzenia legjonarzy, ich rabunków i okrucieństw. Chciał zaprowadzić porządek, ale napotkał na taki opór, że nic nie sprawiwszy, wyjechał zpowrotem do Pragi. O rychłej śmierci tego znakomitego słowaka jest wzmianka w rozdziale o słowakach. Jako uczciwy człowiek nie byłby zmilczał łotrostw legjonarskich, więc musiał zginąć. W Jekaterinburgu zakwaterował się wódz armji czeskiej w pałacyku, w którym bolszewicy zamordowali cara Mikołaja i jego rodzinę. Legjonarze zremontowali cały budynek gruntownie, czyli uprzątnęli doszczętnie wszelkie ślady zbrodni. Zapewne i za tę przysługę wywdzięczyli się bolszewicy czechom w dalszym pochodzie.
Naczelny wódz armji antybolszewickiej na Syberji gen. Kołczak był raczej uczonym strategikiem niż wodzem, zwłaszcza w ówczesnej sytuacji. Czesi zorientowali się w tem szybko i nie liczyli się z nim zupełnie. Przez cały rok cierpiał gen. Kołczak niezliczone skargi na zdradliwe zachowanie się armji legjonarskiej i ich okrucieństwa i rabunki, ale wkońcu postanowił ich rozbroić i od linji kolejowej usunąć. Skoro to legjonarze zwietrzyli, a zdegradowanie ich gen. Gajdy i usunięcie go z frontu stało się faktem dokonanym, w tej chwili 7 lutego 1920 wydali bolszewikom gen. Kołczaka na pastwę i pomogli do rozstrzelania go w Irkucku, a za tę nikczemność otrzymali od bolszewików pozwolenie na wywiezienie wszystkich zrabowanych rzeczy do Władywostoku i załadowania na okręty.
O rozmiarach rabunków legjonarskich i ilości ich łupów świadczy fakt, że do przewiezienia tego wszystkiego potrzeba im było 36 okrętów: 24 okręty dostarczyła koalicja, a 12 okrętów wynajęli legjonarze swoim kosztem. Ponadto zakupili legjonarze jeden parowiec na własność, dali mu nazwę „Legja” i na tej „Legji” pod flagą czeską przewozili najcenniejsze rzeczy, aby już nikt obcy nie mógł widzieć ani przy naładowaniu, ani przy wyładowaniu, zdobyczy legjonarskich. Parowiec „Legja” tym przewozem z Władywostoku do Europy był zajęty przez dwa lata 1918 i 1920 – liczbę przewiezionych ludzi wykazano następująco: 53.000 legjonarzy, 3.004 oficerów i urzędników wojskowych, jeńców z obszaru republiki poza wojskiem 6.714, kobiet 1.716, dzieci 717, obcokrajowców 1935, różnych 189.
Na przewiezienie swojego wojska i łupów z Syberji do Władywostoku zarekwirowali legjonarze ponad 20.000 wagonów kolejowych. Przewóz trwał cztery lata: 1917, 1918, 1919 i 1920. Na skład przejściowy we Władywostoku użyli legjonarze olbrzymich magazynów bezczynnych fabryk i kasarń wojskowych. Strzegli tych składów sami czesi. Straży portowej, złożonej już z rewolucjonistów, jak i pospólstwu portowemu okupywali się legjonarze wydawaniem różnych drobiazgów zrabowanych, które przy sortowaniu uznali za niewarte dalszego przewozu.
Najcenniejszym ładunkiem były różne kosztowności, jak kolje, brylanty, platyna, no i oczywiście złoto, zagrabione od różnych oddziałów armji rosyjskiej. Ilość tego złota podają na przeszło 20 wagonów. Jednej tylko armji Kołczaka w Irkucku zabrali siedem wagonów rubli w złocie. Wagonowy ładunek zawierał 5-cio róblówki złote w skrzynkach. Jeden taki wagon złota w Irkucku rozdzielili legjonarze między sobą na bieżące wydatki. Legjonarze grabili wszelkie zapasy złota i pieniędzy złotych z urzędów, kas i od osób prywatnych we wszystkich miastach, rozrzuconych wzdłuż syberyjskiej linji kolejowej, na przestrzeni 8.000 km od Uralu aż do Charbina i Władywostoku. W Charbinie rzucili ci bohaterzy czescy masę rubli złotych na targ, na kupno dolarów amerykańskich i innych walut.
I srebrem oczywiście nie gardzili. Pułkowi kozaków jenisiejskich zrabowali 20 pudów srebra (pud = 16 kg). Gdy kozacy zażądali zwrotu tego srebra, podpułkownik czeski Vszeticzka przyrzekł wydać odpowiednie zarządzenie, ale ostatecznie srebra nie oddano.
Rubli papierowych i akcyj różnego gatunku nazbierali czesi olbrzymią ilość, spakowaną w tysiące worów. Zabrali również klisze do drukowania pieniędzy i papierów wartościowych w miarę zapotrzebowania.
Obok złota i srebra nagrabili bohaterzy czescy niezliczone mnóstwo przeróżnych kosztowności, tak z banków jak i od pojedynczych osób. Autorzy wspomnianych już zbiorów dokumentów podają mnóstwo wypadków, że kobiety ograbione z kosztowności w pociągach kolejowych żołdacy czescy gwałcili, mordowali i wyrzucali po drodze.
W Permie złupili legjonarze całą bibljotekę publiczną i muzeum. Nawet szkielet mamuta z tego muzeum załadowano na okręt, zapewne dla muzeum. Galerji kosztownych obrazów, rzeźb i innych przedmiotów artystycznych z całej Syberji zrabowali czesi kilkadziesiąt wagonów. Sporo z nich spotkał pisarz rosyjski Aleksander Kotomkin w muzeach i domach prywatnych podczas pobytu w Czechach w latach 1923-1925.
Kosztownych dywanów wywieźli czesi z Syberji setki wagonów. W czasie pobytu w Czechach A. Kotomkin żalił się na kradzieże legjonarzy. Po jednej z takich rozmów Kotomkin spotkał się ze skargą sądową. W sali rozpraw spostrzegł ku swemu zdziwieniu kosztowny dywan, którego fotografję miał przypadkowo w swej teczce. Gdy sędzia zażądał dowodów kradzieży, Kotomkin wskazał na ów dywan, którym pokryte było podjum, jako również pochodzący z kradzieży legjonarzy i fotogrtafją udowodnił swe twierdzenie. Został uwolniony.
Na dowód, jak gruntownie rabowali legjonarze, niech posłuży zażalenie byłego konsula duńskiego w Władywostoku p. Gawarda, że i jego mieszkanie na Syberji opustoszyło wojsko czeskie doszczętnie. Tańsze sprzęty sprzedali złodzieje na miejscu, a droższe zabrali do „zlatej Prahy”. Tysiące wagonów wynosiły skradzione maszyny do szycia, przeróżne maszyny rolnicze, materjały wojskowe wszelkiego rodzaju, zwłaszcza karabiny maszynowe, armaty, amunicja i t.p. Opon samochodowych zabrali nieprawdopodobne ilości. Jedna firma rosyjsko-amerykańska „Treugolnik” zażądała zwrotu albo zapłaty za 32 wagony opon, które zostały po drodze zagrabione i do Czech wysłane. Rachunek tej firmy, doręczony komendzie legjonarzy na Syberji, opiewał na 38.692.815 rubli, pozostał niezapłacony. Samych medykamentów skradli na sumę 3 miljony rubli złotych. Herbaty narabowali tyle, że jak się przechwalali mogła im wystarczyć na 5 lat. Również cukru nagromadzili ogromne ilości. Bielizny, sukna, odzieży i materjałów odzieżowych także nakradli niezliczone masy, z czego część spieniężyli w Władywostoku za gotówkę, a część załadowali na okręty.
Dziennik angielski „Japan Advertiser” w nrze z 1 maja 1920 podał następującą wiadomość:
„Po wczorajszym odjeździe okrętu „Prezydent Grant” pozostało jeszcze 16.000 czechów do odwiezienia. Okręt „Prezydent Grant” zabrał 5.500 czechów i setki ton złota, srebra, miedzi, maszyn, cukru i przeróżnych produktów, które czesi z Syberji przywieźli”.
Generał Sacharow w swym pamiętniku notuje, że wartości całego rabunku nie da się dokładnie obliczyć, ale uważa za pewnik, że wysokość tej sumy znacznie przewyższa sumę kontrybucji, jaką Francja zapłaciła Niemcom po przegranej wojnie 1871 r.
Z tych „zdobyczy syberyjskich” powstał niezawodnie „Bank Legjonarzy” z centralą w Pradze i oddziałami w wielu miastach republiki czeskiej. Bank ten z nominalnym kapitałem zakładowym 70 miljonów koron czeskich, jest pierwszorzędną potęgą finasową w republice. Wspaniałe gmachy, w których się mieści bank w Pradze i na prowincji, wybudowane po wojnie, stanowią niejako pomniki, przypominające wszystkim zdobycze syberyjskich legjonarzy. I to także jest znamienną cechą ich pojęć o moralności. Szczycą się owocami grabieży!
Legjonarz dr. R Rase w publikacji p.t. „Evakuace”, wydanej w r. 1923 twierdzi, że fundusz zakładowy banku 70 miljonów koron czeskich powstał w ten sposób, iż 35.000 legjonarzy wpłaciło po 2.000 – koron czeskich, a pieniądze zaoszczędzili wszyscy z pobieranego żołdu. Ale tenże dr. Rase pisze w innem miejscu, że żołd był bardzo mały i nie wystarczał nawet na skromne pożywienie. Naturalnie, że w taką bajeczkę żaden żołnierz ani żaden rozumny człowiek nie może uwierzyć. Żaden żołnierz w żadnej armji z normalnego żołdu nie potrafi naskładać tysięcy. Usprawiedliwianie się dr. Rasego musi odnieść skutek zupełnie przeciwny.
Jak się ustosunkowało społeczeństwo czeskie do tych bohaterów syberyjskich i do ich zdobyczy?
Naczelny wódz legjonarzy w okresie ich mordów i rabunku na Syberji, generał Syrovy jest dotychczas generalissimusem armji republiki czeskiej. Jego adjutant ówczesny pułkownik Krejczi jest szefem sztabu głównego. Generał Gajda tworzy stronnictwo faszystowskie i rozporządza swoim klubem poselskim w parlamencie praskim. Legjonarz Osusky, poseł przy rządzie francuskim jest prawą ręką min. Benesza, legjonarz Girsa był posłem czeskim w Warszawie, a następnie posłem w Jugosławji. Prezydent Masaryk zna sprawki legjonarzy w Rosji jaknajdokładniej, a jednak w dziełach swoich napisanych po wojnie, jak „Rewolucja światowa” nie tylko nie potępia zbrodni i rabunków legjonarzy, ale przeciwnie, bierze ich w obronę i usprawiedliwia. Zaznacza, że wiadomości o tych mordach i rabunkach armji czeskiej w Rosji bardzo mu przeszkadzały w jego dyplomatycznych rokowaniach, ale ostatecznie triumfuje, że udało mu się ujemne opinje zatuszować, a wykorzystać istnienie armji legjonarskiej dla stworzenia państwa czeskiego. Ani słowa potępienia czy choćby nagany lub przestrogi na przyszłość niema w pamiętnikach Masaryka, tego samego Masaryka, który w dziele swem z r. 1887 pouczał i przestrzegał, że „nikczemność czynu pozostanie zawsze nikczemnością” bez względu na to, czy zostaje popełniona w imię ojczyzny, z pobudek parjotycznych, czy z jakichkolwiek innych”.
Większą ostrożność w ocenie legjonarzy i w pochwałach dla nich wykazał minister Benesz w swem dziele p.t. „Powstanie narodów”. Pisze on, że istnienie syberyjskiej armji urobiło mu grunt w Paryżu. O ich łupach tak się wyraża Benesz:
„Na szczególne uznanie zasługuje nasza armja syberyjska za pracę gospodarczą, finansową i kulturalną. W tej pracy ujawnił się w całej pełni genjusz naszej (czeskiej) rasy, nasze skłonności i uzdolnienia, dodatnie i ujemne cechy”.
A więc podstęp, zdradę, mord i rabunek uważa minister Benesz za istotną skłonność, za „genjusz rasy czeskiej”?!
Pogratulować!
Pisma Masaryka i Benesza o legjonarzach wpłynęły niewątpliwie na opinję społeczeństwa czeskiego, oszołomionego powstaniem państwa czeskiego, w dużym stopniu dzięki „umiejętnym” staraniom tych dwu dyplomatów. Powódź drukowanych samochwalstw legjonarzy zaciemniła też poniekąd widnokrąg publiczny. Można to przyjąć za usprawiedliwienie. Faktem jednak pozostanie znamiennym, że dotychczas nie odezwał się ze społeczeństwa czeskiego żaden głos protestu i potępienia zbrodni legjonarskich (wygrubienie moje – hst – ).
Te słowa napisane prawie 80 lat temu stanowią kwintesencję. To nie zwykłym żołnierzom poległym w walce z najeźdźcą, tylko tym właśnie najeźdźcom, zdrajcom, rabusiom i mordercom, którzy w styczniu 1919, po powrocie z Syberii, wsławili się napaścią na bratnią ziemię zaolziańską, bagnetami oraz kolbami karabinów mordując polskich jeńców, żołnierzy i cywilów, postawili Czesi w dwudziestoleciu międzywojennym, a odbudowali po II wojnie światowej pomnik na orłowskim cmentarzu.
Posłuchajmy co o tem pisze generał Sacharow w wspomnianym na wstępie pamiętniku.
„Rosja byłaby się sama uporała z bolszewikami, gdyby nie zdradziecki cios z tyłu. Tego zdradzieckiego, kainowego czynu dokonali czesi na Syberji, gdzie się zgromadziła nowa armja i gdzie się grupował nowy rząd. Inaczej nie mogę nazwać tej oburzającej zdrady czechów, jak zbrodnią Kaina. Nazywali nas „kochanymi braćmi”, Rosję matką, a w rzeczywistości już dawno ukrywali w zanadrzu sztylet do zadania Rosji śmiertelnego ciosu”.
„Kości legjonarzy czeskich z Syberji legną w grobach, a zrabowane na Syberii bogactwa się rozejdą. Ale nigdy, przenigdy nie będzie zapomniana czechom ich zdrada i te niewysłowione cierpienia, które Rosji zgotowali. Z ust do ust, z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie przekazywana będzie wieść o bezwstydnej zdradzie czechów. Piętno hańby nigdy niezmazalne wypalili sobie czesi na swych czołach, opiewające: „To jest sprawka czeskiej armii na Syberii”.
„Rosja kiedyś zwróci się do ludu czeskiego z zapytaniem, jak postąpił ze zdrajcami. Politycy czescy, założyciele nowego państwa czeskiego, nie pociągnęli zbrodniarzy do odpowiedzialności, nawet ich nie napiętnowali. Przeciwnie, starają się ich opromienić chwałą i pasować na bohaterów”.
„Dyplomaci czescy, profesor T.Masaryk i dr. Benesz zwodzą i okłamują opinję publiczną krajów cywilizowanych co do roli czeskiej na Syberji. Przypuszczają, że fałsz ich nie wyjdzie na jaw, ponieważ Syberja jest za daleko, a bolszewikom też bardzo zależy na utajeniu tego, co się stało. Ale zagadkowem jest postępowanie przedstawicieli Ententy, którzy znają nikczemność czechów, a jednak milczą. Olbrzymia propaganda czeska sprawia, że opinja publiczna krajów kulturalnych pozostaje w nieświadomości o rzeczywistym stanie rzeczy.
„Nie tylko Rosja ma obowiązek wyświetlić tę ciemną aferę, ale i każdy uczciwie myślący człowiek, bez względu na narodowość, nawet i uczciwie myślący czech. W przeciwnym razie, jeżeli się nie wypali tej hańby, to będzie istnieć w Europie pewne państwo, które morderców, złodziei i gwałcicieli kobiet nie tylko pozostawia w bezkarności, ale jeszcze oddaje im kierownicze urzędy i czci jako bohaterów.
Czesi rozwijają w całym świecie nadzwyczaj kosztowną, niezrównaną propagandę, aby ukryć i uprzątnąć tę straszną dla nich prawdę. Ten kolosalny aparat propagandowy umożliwiał im dotychczas osłonić tajemnicę, kiedy, gdzie i jak ulągło się państwo czesko-słowackie. Ale prawdy zabić nie można. Walka przeciw kłamstwom czeskim musi być dalej prowadzona, aż do triumfu prawdy. Na razie do czasu, bezwstyd panuje w szatach wspaniałości i heroizmu”.
Wszyscy pisarze rosyjscy są zgodni w tem, że stosunek czechów do Rosji i narodu rosyjskiego w okresie wojny światowej odznaczał się bezwzględnym egoizmem, nieograniczoną zdradliwością, rabunkowym złodziejstwem, mordowaniem bez skrupułów. Zobaczymy, jak te bolesne doświadczenia wpłyną na dalsze kształtowanie się wznowionej przyjaźni Czech i ZSSR, czy uda się czechom powtórnie zrobić na Rosji taki interes, jak łupy syberyjskie.
W dziele o „Powstaniu Narodów” (str. 343 i 345) znajdujemy i takie zdanie Benesza: W rezultacie okazuje się, że tylko droga prawdy i rzetelności zapewnia narodowi powodzenie. Kłamstwem i przemocą żaden naród dotychczas nie potrafił się zabezpieczyć przed ciosami losu, czy to wielki, czy mały naród. Siła i moc, o ile nie służą prawdzie i prawu, zostają wkońcu przezwyciężone. O tem muszą zwłaszcza małe narody zawsze pamiętać.
Tenże sam dr. Benesz przysięgał na konferencji pokojowej w Wersalu, że republika czeska będzie drugą Szwajcarją, taką wolność i równouprawnienie będą mieć wszystkie narody w tem nowem państwie.
Rzeczywistość, ucisk polaków, słowaków i rusinów w republice przeczy temu jaskrawo. Kłamstwem okazały się zapewnienia dr. Benesza. A jaka przyszłość czeka jego dzieło z kłamstwa zrodzone i na kłamstwie oparte, to on sam przepowiedział w przytoczonej przestrodze.
®
Polecam też nieco bardziej stonowane ujęcie wycinka tej samej kwestii opublikowane w grudniowym numerze 2013 miesięcznika DO RZECZY, HISTORIA.
To co napisane kursywą pochodzi z wymienionej wyżej książki Tomasza Janowicza (pisownia oryginalna sprzed reformy ortografii z 1936 roku).
Aby poznać charakter i umysłowość czechów, trzeba się też koniecznie zaznajomić z historją legjonarzy czeskich, zorganizowanych w Rosji podczas wojny światowej, a odgrywających w republice czeskiej od jej zawiązku bardzo wpływową rolę. Osobliwie każdy polak powinien poznać tę przerażającą historję, aby wiedział, że nie wolno nam lekceważyć czeskiego lwiątka.
Prac źródłowych o tej sprawie jest bardzo dużo i to takich naocznych świadków, których wiarygodności nie może podać w podejrzenie żadne zaprzeczenie czeskie. Takim świadectwem jest np. zbiór dokumentów kierownika międzynarodowej misji Czerwonego Krzyża w Syberji, dr. Jerzego Montandon, francuza szwajcarskiego, który był naocznym świadkiem mordów i rabunków legjonarzy czeskich w czasie ich pochodu przez Syberję w latach 1917, 1918 i 1919. Książek rosyjskich w tej materji jest mnóstwo, wydanych także w języku niemieckim. Między innemi jest pamiętnik K. W. Sacharowa p.t. „Tschechische Legionem in Siberien”, wydany już w drugim nakładzie w Berlinie w r. 1931. Generał Sacharow, były dowódca armji rosyjskiej na Syberji i naoczny świadek potwornych wyczynów legjonarzy czeskich, podaje na swe twierdzenia mnóstwo dowodów.